W lesistym rejonie prowincji Badachszan znaleziono w piątek ciała ośmiorga pracowników medycznych z państw zachodnich i ich dwóch afgańskich tłumaczy. Zwłoki leżały tam od dwóch tygodni obok podziurawionych kulami samochodów.
Lekarze z Międzynarodowej Misji Pomocowej (IAM) zostali napadnięci, gdy wracali z prowincji Nuristan. Według afgańskiej policji napastnicy zatrzymali konwój, kazali wszystkim wysiąść, po czym obrabowali ich i zastrzelili z karabinów AK-47. Opowiedział o tym policji niejaki Sajfullah, jedyny uczestnik konwoju, który ocalał. Ten afgański kierowca również miał zostać zabity, ale napastnicy powstrzymali się od zastrzelenia go, gdyż zaczął głośno recytować wersety Koranu.
Członkowie misji zatrzymali się wcześniej w tym rejonie na kilka dni, choć miejscowi wieśniacy im to odradzali. – Ostrzegali ich, żeby nie zostawali, bo jest niebezpiecznie – mówił afgański generał Agha Nur Kemtuz cytowany przez BBC.
Do ataku przyznali się talibowie. – Jeden z naszych patroli napotkał grupę cudzoziemców. Byli chrześcijańskimi misjonarzami, zabiliśmy ich – powiedział rzecznik talibów Zabihullah Mudżahed. Dodał, że u uczestników konwoju znaleziono Biblię w miejscowym języku. Policja nie potwierdziła jednak tej wersji wydarzeń. Według niej ataku mogli dokonać zwykli bandyci, a talibowie biorą na siebie odpowiedzialność za ten czyn ze względów propagandowych. IAM podkreśla z kolei, że lekarze nie byli misjonarzami, zajmowali się wyłącznie udzielaniem pomocy medycznej.
Wśród ofiar jest sześcioro obywateli USA, Niemka i Angielka. Ta ostatnia, 36-letnia dr Karen Woo, miała polecieć do Londynu na własny, zaplanowany na najbliższy piątek ślub z mężczyzną poznanym podczas pracy w Afganistanie. Woo wyjechała do tego kraju w 2009 roku. Porzuciła dobrze płatną pracę w prywatnej klinice w Londynie. Jako uczestniczka misji IAM leczyła Afgańczyków w najbiedniejszych i najbardziej oddalonych od centrum kraju prowincjach. Otrzymywała za to symboliczne wynagrodzenie.