Podobne zapewnienia padają z ust Waldyego Dzikowskiego, który stracił stanowisko szefa wielkopolskiej Platformy, i Leszka Korzeniowskiego, przewodniczącego opolskich struktur PO.– Byłem w Zakopanem u zaprzyjaźnionych gazdów – ucina Dzikowski. – Nie ma chyba nic dziwnego, że ludzie się spotykają, a w rozmowie pojawiają się też tematy polityczne. W każdym razie ja w żadnych politycznych gierkach nie uczestniczę – zastrzega Korzeniowski.
Część polityków przyznaje: prócz towarzyskich powodów, dla których blisko 40 osób zjechało pod Tatry, były i polityczne. Dlaczego? Na zaplanowanym na 26 września zjeździe krajowym PO może dojść do ostrego starcia między zwolennikami szefa partii Donalda Tuska i sekretarza generalnego Grzegorza Schetyny. Premier i jego stronnicy dążą bowiem do marginalizacji marszałka Sejmu, który wcześniej uchodził za wszechmogącego. Ten usiłuje się jakoś bronić.
[srodtytul]Jak wykosić Schetynę[/srodtytul]
Wiosną premier zaproponował zmiany, jakie chce przeprowadzić na zjeździe. Zamierza np. tak zmienić statut, by zarząd PO liczył 35 osób, a nie 13 jak teraz. Z automatu mieliby do niego wchodzić szefowie 16 regionalnych struktur, 19 osób pochodziłoby z głosowania. Dzięki zmianie szefowie regionów mieliby zyskać szanse współdecydowania o sprawach partii.
Wśród bliskich Schetynie polityków PO pojawiły się obawy, że Tusk planuje w ten sposób aksamitny przewrót w partii, który ma mu zapewnić pełnię władzy i pozbycie się konkurencji ze strony Schetyny. Miałby o tym świadczyć też kolejny pomysł premiera, by funkcję sekretarza generalnego zastąpić mniej ważnym stanowiskiem sekretarza menedżera. Dla Schetyny miałoby zaś powstać fasadowe stanowisko pierwszego zastępcy szefa partii.
Schetyna postanowił działać. Zaczął starania o obsadzenie swoimi ludźmi zarządu, który ma pochodzić z wyboru. To pozwoliłoby mu utrzymać decydującą pozycję w partii. Szukał również poparcia u szefów regionów. Na czwartek zaprosił ich do siebie na spotkanie. Oficjalnie w celu omówienia strategii kampanii samorządowej. Zaproszeni podejrzewają, że chodzi o partyjne wybory.