Polacy w epicentrum rewolucji

Z Bengazi, miejsca zaciętych walk rebeliantów z wojskami Kaddafiego, nie wyjechała żadna polska rodzina

Publikacja: 01.03.2011 19:23

Na zdjęciu: pani Bożena Erendt-Mustafa z córką Sarą i jej córeczką Fatmą oraz synem Omarem i jego có

Na zdjęciu: pani Bożena Erendt-Mustafa z córką Sarą i jej córeczką Fatmą oraz synem Omarem i jego córeczką Dżaną. W błękitnej koszuli – mąż pani Bożeny, Idris Saad. Obok niego – wuj Mustafa

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

– Nie zdecydowałam się na to, bo propozycje wyjazdu były niejasne. Nie wiadomo, dokąd miał popłynąć statek – na Maltę czy na Kretę. I co dalej miałoby się ze mną stać. Przede wszystkim zaś nie chciałam tu zostawiać rodziny, mam już urodzone w Libii wnuki – mówi Bożena Erendt-Mustafa mieszkająca w tym kraju od 1978 roku. Także żadna z jej dziesięciu koleżanek, z którymi spotyka się co najmniej raz w tygodniu, nie opuściła miasta, w którym w połowie lutego oddziały lojalne wobec dyktatora Muammara Kaddafiego zabiły kilkaset osób. Jest tu jeszcze kilka innych rodzin polskich, z którymi pani Bożena nie utrzymuje stałego kontaktu. Cała Polonia z Bengazi została na miejscu.

– Jak widziałam w telewizji Al Dżazira ostrzeliwanie cywilów protestujących na ulicach, płonące budynki w centrum miasta, trupy, to wydawało mi się, że jestem w Afganistanie lub Iraku. Przez tyle lat patrzyłam na Bengazi zupełnie inaczej, nie wydawało mi się, że mieszkam w niebezpiecznym miejscu – opowiada Bożena Erendt-Mustafa, której dom stoi w dzielnicy willowej, z dala od terenów walk.Tam dobiegały tylko odgłosy wystrzałów. Polka czuła i nadal czuje się bezpieczna. Nie żałuje, że nie wyjechała. – Do Bengazi już raczej władza Kaddafiego nie wróci – dodaje.

Pani Bożena jest gospodynią domową, żoną emerytowanego księgowego Idrisa Saada, którego poznała, gdy odwiedzał Polskę w 1977 roku. Przyjechała do Libii rok później, porzucając Ursus. Wtedy był to kraj bardzo atrakcyjny dla przybyszów z PRL. W sklepach były francuskie perfumy i włoskie ubrania, o jakich w Polsce można było tylko marzyć.

– Gdy chciałam odwiedzić rodzinę w Polsce, to musiałam się starać o wizę. A potem wymieniać część pieniędzy po kursie oficjalnym, bo przybywałam z petrodolarowego raju – opowiada. Potem w Libii się znacznie pogorszyło. A w szczególności w Bengazi, bo jak gdzieś protestowano przeciw Kaddafiemu, to właśnie tutaj. Od 30 lat nie było w mieście prawie żadnych inwestycji. Nastąpił zastój. Podupadały domy, na drogach pojawiły się dziury, narastała frustracja.

W latach 80. w Libii były tysiące Polaków. Budowali drogi, domy, pracowali w szpitalach. Do dzisiaj się tu o nich pamięta, wielu spotkanych Libijczyków mówi „Dzień dobry" albo „Lato" (z tym że chodzi raczej o piłkarza niż o porę roku). W Bengazi była spora polska szkoła, do której dzieci posyłali też Bułgarzy, Ukraińcy i Jugosłowianie.

Po upadku komunizmu polskie kontrakty w Libii wygasały, szkoła malała, aż stała się małą szkółką uzupełniającą. Jako jedyna polską maturę zrobiła tu kilka lat temu córka pani Bożeny i pana Idrisa Sara. Teraz szkółki już nie ma, podobnie jak zamkniętego kilka lat temu konsulatu. A Sara kończy filologię angielską na uniwersytecie w Bengazi. Syn Omar jest chemikiem. Do niedawna pracował kilkaset kilometrów od Bengazi, na Saharze, przy wydobywaniu wody spod piasku. Ale teraz ma kilkumiesięczną córeczkę i szuka pracy w rodzinnym mieście.

Od początku rebelii w Libii kraj ten opuściło ponad 150 Polaków. – Między piątkiem, 25 lutego a wtorkiem 1 marca,ewakuowanych zostało 55 polskich obywateli – mówi Rafał Sobczak z MSZ. Od południa w niedzielę do polskiej placówki w Trypolisie nie zgłaszały się już kolejne osoby z prośbą o pomoc w ewakuacji, choć w dalszym ciągu można opuścić ten kraj przez lotnisko w Trypolisie lub na pokładzie promów.

MSZ nadal wzywa Polaków do wyjazdu z Libii. Przebywa tam obecnie około 350 osób z Polski, w większości członków mieszanych rodzin polsko-libijskich. – W przypadku zgłoszenia się chętnych do wyjazdu nasza placówka w Trypolisie jest nadal w stanie zapewnić miejsca na pokładach samolotów lub promów – podkreśla MSZ.

—mszy

– Nie zdecydowałam się na to, bo propozycje wyjazdu były niejasne. Nie wiadomo, dokąd miał popłynąć statek – na Maltę czy na Kretę. I co dalej miałoby się ze mną stać. Przede wszystkim zaś nie chciałam tu zostawiać rodziny, mam już urodzone w Libii wnuki – mówi Bożena Erendt-Mustafa mieszkająca w tym kraju od 1978 roku. Także żadna z jej dziesięciu koleżanek, z którymi spotyka się co najmniej raz w tygodniu, nie opuściła miasta, w którym w połowie lutego oddziały lojalne wobec dyktatora Muammara Kaddafiego zabiły kilkaset osób. Jest tu jeszcze kilka innych rodzin polskich, z którymi pani Bożena nie utrzymuje stałego kontaktu. Cała Polonia z Bengazi została na miejscu.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego