Już kilka godzin po trzęsieniu ziemi i tsunami na ratunek Japończykom ruszyli giganci internetowi. Facebook i Twitter uruchamiały serwisy pomagające szukać zaginionych. Google stworzył satelitarne mapy najbardziej zniszczonych obszarów, aby ułatwić akcję ratunkową. Popularny w Japonii portal społecznościowy Mixi stał się miejscem spotkań dla rodzin i znajomych rozdzielonych przez kataklizm. Pojawiły się zdjęcia zaginionych i rozpaczliwe apele o pomoc.
Ale pojawiły się też całkowicie nowe pomysły. Już trzy dni po kataklizmie studenci z Tokio Metropolitan University stworzyli portal z informacjami niezbędnymi dla ocalonych i ekip ratunkowych.
– Stworzyliśmy m.in. mapę dróg, które są przejezdne. To była kluczowa informacja dla ekip ratunkowych próbujących dostać się na miejsca kataklizmu drogą lądową. Ale stworzyliśmy też mapę z zaznaczonymi sklepami, które nie zostały zniszczone, aby ocaleni mogli się zaopatrzyć w podstawowe produkty, zanim zacznie do nich napływać pomoc – mówi „Rz" profesor Hidenori Watanave z Tokio Metropolitan University.
Ponieważ tsunami uszkodziło elektrownię atomową Fukushima i Japonia boryka się z deficytem prądu, twórcy serwisu błyskawicznie stworzyli mapę z informacjami, gdzie i w jakim czasie będą planowane wyłączenia energii. Klikając na wybraną miejscowość można też sprawdzić, jakie wiadomości na Twitterze zamieszczają jej mieszkańcy. Takie projekty są już znane jako mapy kryzysowe.
Japonia słynie z zamiłowania do technicznych nowinek i z najwyższego nasycenia Internetem na świecie. Aż 80 proc. Japończyków korzysta z sieci. Ponad połowa łączy się z nią za pomocą multimedialnych telefonów komórkowych. Gęsta sieć połączeń internetowych i telefonicznych świetnie sobie poradziła z kataklizmem, który niemal doszczętnie zniszczył infrastrukturę na setkach kilometrów kwadratowych wybrzeża. Teraz Japończycy próbują do maksimum wykorzystać ten potencjał.