O tym, że koszty tegorocznej kampanii będą mniejsze, miał zdecydować zakaz wykorzystywania przez komitety wyborcze billboardów i płatnych reklamówek w mediach. – Nie łudźmy się. Limity na wydatki, jakie największe partie będą mieć do dyspozycji, raczej zostaną wykorzystane. Zmiana dotyczyć będzie raczej proporcji wydatków, a nie sum – uważa Jarosław Zbieranek z Instytutu Spraw Publicznych.
W lutym, gdy zakaz był uchwalany, szacowano, że może dać oszczędności rzędu nawet kilkudziesięciu milionów złotych.
Rzeczywiście kosztochłonne reklamy stanowiły główną część wydatków w kampaniach. W 2007 r. cztery partie, które weszły do Sejmu, wydały na ten cel łącznie 73 mln zł. W PiS i PSL ponad 60 proc. wszystkich wydatków pochłonęły koszty reklam. LiD, który na kampanię wydał 26 mln zł, aż 20 mln, czyli blisko 80 proc., przeznaczył na plakaty i spoty. PO wydała ok. 40 proc.
– Jest jasne, że zakaz obniży koszty kampanii – przekonuje Waldy Dzikowski, szef komisji sejmowej, która pracowała nad zmianami prawa wyborczego.
Czy rzeczywiście? Partie dopiero układają plany finansowe przed jesienną kampanią. Żadna nie zdradza, ile pieniędzy zamierza przeznaczyć na przygotowanie do wyborów. – Jest na to za wcześnie – tłumaczy Małgorzata Kidawa–Błońska (PO).