Jak ocenia pan sytuację w Kirgizji i innych byłych republikach sowieckich w Azji Środkowej?
To region wstrząsany wieloma skomplikowanymi problemami politycznymi i gospodarczymi. Kirgizja – kraj niekończących się rewolucji i kolejnych prób modernizacji. Problem polega na tym, że modernizowana jest głównie sfera społeczno-polityczna, a nikt na serio nie zajmuje się gospodarką i tworzeniem nowych miejsc pracy. Za czasów Bakijewa budżet Kirgizji wynosił 1,1 mld dol., teraz słyszałem, że przyjęli budżet w wysokości 2,5 mld dol. Skąd oni wezmą te pieniądze? Kraj był biedny, a jest jeszcze biedniejszy. Ważna dla pozyskiwania środków turystyka leży, bo turyści boją się tam jechać. Pozostałe kraje wydają się stabilne, ale zagrażają im różne wstrząsy. Dolina Fergańska jest przeludniona, gęstość zaludnienia jest tam jak w Chinach czy Bangladeszu! Odczuwalny jest np. niedostatek wody.
A Kaukaz? Czy grozi tam nowy konflikt azersko-ormiański?
Środki wydawane przez Azerbejdżan na zbrojenia są tak duże, jak cały budżet Armenii! Azerowie się zbroją. Przy takim tempie rozbudowy ich armii o wybuch będzie bardzo łatwo. Niestety, w Azji Środkowej konflikty etniczne wcale nie zanikają, a wprost przeciwnie – nasilają się. Popatrzmy na tak potężny i stabilny kraj, jak Chiny. W zachodnim Sinkiangu burzą się Ujgurowie. I zaszła istotna zmiana jakościowa. Do niedawna Ujgurowie ścierali się głównie z władzami. Teraz doszło do starć z Hanami, czyli etnicznymi Chińczykami.