Dlaczego?
Bo obecne władze Rosji stosują taktykę nie tyle zaprzeczania sowieckim zbrodniom, bo tego już robić się nie da, ile po prostu o nich nie mówią. Nie udzielają informacji, nie odtajniają akt. Także nawet jeżeli Polska oficjalnie wystąpi do Władimira Putina o udostępnienie tych papierów, to ten poduma, poduma, przeciągnie sprawę, ile się da, a na końcu bezradnie rozłoży ręce.
Ma pan jednak spore doświadczenie w walce o odtajnianie dokumentów NKWD. To może Polsce bardzo pomóc.
To prawda. Ostatnio jednak odnosimy na tym polu coraz mniejsze sukcesy. Stowarzyszenie Memoriał, którego jestem wiceprzewodniczącym, w ostatnim czasie wytoczyło Federalnej Służbie Bezpieczeństwa – która sprawuje pieczę nad archiwaliami służb Związku Sowieckiego – trzy procesy. Chodziło o odtajnienie akt dotyczących m.in. działalności sowieckiego aparatu bezpieczeństwa na terenie okupowanych Niemiec. Wszystkie trzy sprawy przegraliśmy. I to nie tylko w najniższych instancjach, ale również w sądach apelacyjnych.
Zna pan zapewne również problemy, jakie napotykają nasze pozwy w sprawie utajnienia akt zbrodni katyńskiej.