Rozumiem więc, że nie widzi pan większego zagrożenia ze strony Ruchu Palikota dla polskiej czy bardziej ogólnie, europejskiej tradycji kulturowej?
Kraj, w którym dwie główne partie są centroprawicowe, a także będące w koalicji PSL, które na pewno też nie jest partią rewolucji światopoglądowej, jest wciąż ewenementem na skalę europejską. Nasza lewica żali się wręcz na hegemonię centroprawicową. Mówienie więc, że zagrożeniem dla Polski jest 40-osobowy Klub Ruchu Palikota, jest niepoważne. Hasła, którymi rzuca Janusz Palikot, istniały w dyskursie społecznym od dawna, a wejście tej nowej siły do Sejmu nie jest niczym zadziwiającym, bo także od dawna wiadomo było, że taki właśnie procent wyborców takie hasła popiera. Jeśli więc godzimy się na demokrację, to naturalne, że tacy ludzie są reprezentowani w Sejmie. Pewne rzeczy w polityce są nieuniknione – jeśli jest jakiś odłam społeczeństwa, który jest w polityce niereprezentowany, a jest wystarczająco duży, to wcześniej czy później znajdzie sposób, by być reprezentowanym. Dlatego też sukces Ruchu Palikota dla nikogo nie powinien być zaskoczeniem. Pewne zjawiska widać było, zanim Palikot się pojawił, a on tylko je wyczytał w sondażach – to nie są jego przekonania. Wszyscy znamy historię Janusza Palikota i wiemy, że gdyby nie znalazł tej niszy, to postawiłby na zupełnie inne postulaty. Znacznie poważniejszym problemem byłaby zmiana postawy co do kwestii obyczajowych w Platformie Obywatelskiej.
A Platformie opłacałby się taki zwrot?
Wydaje się, że istniejący dziś szeroki konsensus polityczny w niewielkim tylko stopniu zależy od polityków. Ten konsensus, a także środek sceny politycznej są zaś mocno po prawej stronie. Obie największe partie w Polsce deklarują spore przywiązanie do wartości chrześcijańskich, do tego obie – przynajmniej w jakiejś części – są dość klerykalne. Nie widzę więc większego zagrożenia, by taka zmiana nastąpiła. Nie chcę niczego prognozować, bo prognozy w tej dziedzinie są jedną z najbardziej katastrofalnych przygód części socjologów – wróżono już przecież, że laicyzacja nastąpi w Polsce w ciągu pierwszych dziesięciu lat po upadku komunizmu, że Kościół będzie się wyludniał itd. A wbrew oczekiwaniom obozu postępu nic nie dzieje się w tak oczywisty sposób, jak zakładają ich teorie.