Oprócz zwycięstwa Baracka Obamy wtorkowe wybory przyniosły m.in. legalizację marihuany w dwóch stanach, a także pierwszy przypadek, by to wyborcy zezwolili na zawieranie małżeństw homoseksualnych. Czy to znak, że USA skręcają ostro w lewo?
David Azerrad :
Nie, ostatnie wybory pokazały przede wszystkim, że utrzymane zostało status quo. Prezydent Obama zachował urząd, Senat wciąż jest pod kontrolą demokratów, a w Izbie Reprezentantów wciąż większość mają republikanie. Jakby więc nie patrzeć, na najważniejszym poziomie władzy wtorkowe wybory nie przyniosły żadnych zmian. Jeżeli zaś chodzi o kwestię legalizacji marihuany i zezwolenie na zawieranie małżeństw osób tej samej płci, to jest to poziom stanowy, na którym doszło do zmian cieszących zarówno prawicę, jak i lewicę. Wprawdzie małżeństwa gejowskie dostały zielone światło od mieszkańców stanów Waszyngton, Maine i Maryland, a Kolorado i Waszyngton opowiedziały się za legalizacją marihuany, jednocześnie jednak republikanie mają po tych wyborach najwięcej gubernatorów od ponad dekady. Ponadto znacznie wzmocnili stan posiadania w lokalnych ciałach ustawodawczych. Z kolei w Montanie przeszła inicjatywa mówiąca, że aby nastolatka mogła dokonać aborcji, jej rodzice muszą być powiadomieni. Nawet liberalne Massachusetts nie zgodziło się na wprowadzenie eutanazji. Gdybyśmy więc w ten sposób na to spojrzeli, to można byłoby wręcz powiedzieć, że kraj przesunął się w prawo.
Ale na świecie mówi się o kolejnej kadencji lewicowego prezydenta i najgłośniej jest właśnie o marihuanie i małżeństwach homoseksualnych.
To wszystko zależy od perspektywy. Bo jeżeli spojrzeć np. na Oregon, to wysnuć można wniosek, że Amerykanie wcale nie chcą legalizacji marihuany. Właśnie taka inicjatywa przepadła tam we wtorek w głosowaniu. Dla Europejczyków kwestia legalizacji marihuany to jasny podział na tych, którzy się temu sprzeciwiają – prawicę, oraz tych, którzy generalnie się za tym opowiadają – lewicę. Trzeba jednak pamiętać, że w USA za legalizacją marihuany opowiada się też silny prąd zaliczany do prawicy – libertarianie. Samo więc zalegalizowanie marihuany wcale nie musi być koniecznie sygnałem, że obydwa stany znacząco przechyliły się na lewo. Można śmiało podejrzewać, że w obu stanach do legalizacji przyczynili się właśnie libertarianie, którzy nie chcą, żeby rząd mówił ludziom, jak mają żyć.