Stało się to nie dlatego, że produkcja przemysłowa spadła o 10 proc. Ani dlatego, że bezrobocie sięgnęło niemal 13,5 proc., a bez pracy jest grubo ponad 2 miliony Polaków. Protestów nie wywołało też podpisanie przez rząd Tuska porozumień dotyczących jednolitego patentu europejskiego, które mogą uderzyć w polską gospodarkę.
Nie, te emocjonalne reakcje to konsekwencja piątkowego głosowania w Sejmie. Posłowie (przy udziale ponad 50 parlamentarzystów Platformy) odrzucili projekty ustaw wprowadzających do polskiego prawa związki partnerskie. Stało się to mimo prośby Donalda Tuska, by dalej nad nimi pracować. Niemal od razu gromy spadły więc na głowy winowajców z PO, którzy głosowali wbrew woli premiera. Nie przebierano w słowach. Nazywano ich nietolerancyjnymi, oportunistami, talibami.
To ciekawe, zwłaszcza gdy się pamięta, że tych 46 głosujących przeciw projektowi i ośmiu wstrzymujących się od głosu pozostało wiernymi nie tylko własnym przekonaniom, ale też deklaracji ideowej Platformy. Dokument przyjęty w 2001 roku, a powtórzony w 2007 roku stanowi wyraźnie: „(...) zadaniem państwa jest roztropne wspieranie rodziny i tradycyjnych norm obyczajowych, służących jej trwałości i rozwojowi. Dlatego prawo winno ochraniać życie ludzkie (...), zakazując również eutanazji i ograniczając badania genetyczne”. Dotąd PO nie zmieniła formalnie swego credo, trudno więc mieć pretensje do posłów, że wzięli je na poważnie. I trudno się nie zdziwić, że tak wielu członków PO tak szybko o nim zapomniało.
W piątek stało się jednak coś więcej. Platforma wpadła w pułapkę. Już od dawna kokietowała zarówno lewicowych, jak i prawicowych wyborców. Ponieważ coraz wyraźniej sięgała po wyborców liberalnych, w końcu stała się ich zakładnikiem. Dziś w debacie publicznej bardziej liczą się bowiem głosy skłaniających się w lewo dziennikarzy, komentatorów, aktorów i celebrytów. Ci zaś chętnie uderzą w lament po każdym zwrocie partii rządzącej nieco bardziej w prawo. To dlatego piątkowe głosowanie tak poruszyło wpływowy mainstream.
Jest jeszcze aspekt polityczny. Głosowanie przegrali zarówno liberałowie, jak i konserwatyści w PO, a partia jest dziś pęknięta jak nigdy wcześniej. Tusk przegrał, bo położył na szali swój autorytet. A konserwatyści przegrali, bo to na nich zostanie teraz zrzucona wina za to pęknięcie.