Tak sugerował. Ale myślę, że to nieprawda. Jego informacje z Platformy często się nie sprawdzały.
Kto w otoczeniu Palikota ma na niego największy wpływ?
Jego fascynacje często się zmieniają. Na piedestale byli i Piotr Ikonowicz, i Magdalena Środa, i Jan Hartman... Ale jeden człowiek wzbudził dużo śmiechu w klubie. To energoterapeuta Janusza, trener wschodnich technik medytacyjnych. Janusz kazał się każdemu posłowi z nim spotkać. Tłumaczył, że ten człowiek ustawił mu dietę z cyklami ćwiczeń i że poprawiło mu to samopoczucie oraz percepcję. Otrzymaliśmy różne dziwne zalecenia. Np. jednemu z posłów kazał się wykąpać w 13 kg soli.
A panu?
Mnie wziął za ręce, popatrzył mi w oczy i oświadczył: „Musisz jeść więcej fasoli".
A wśród posłów jest ktoś, kto ma wpływ na Palikota?
Myślę, że Andrzej Rozenek.
Kontakty z Urbanem i Jaruzelskim to jego pomysł?
Jestem przekonany, że tak. Ja o tym, iż nasze miejsce jest przy łóżku generała Jaruzelskiego, dowiedziałem się z telewizji.
Wtedy wszedł pan na mównicę w Sejmie i oświadczył, że pana miejsce nie jest przy jego łóżku. Ilu posłów myśli jak pan?
Odebrałem sporo sygnałów poparcia. Andrzej Rozenek tłumaczył nam, że przecież 51 proc. społeczeństwa uważa generała za autorytet. Odpowiedziałem mu, że my powinniśmy być po stronie tych 49 proc. pozostałych. Nasz elektorat to młodzi ludzie, 18–30 lat. Ci, którzy czują sentyment do PRL, to nie są nasi wyborcy.
Jako posłowie dowiadywaliście się o obliczu ideowym i pomysłach partii z mediów?
Często tak było. Wolną rękę mieliśmy za to podczas prac w komisjach. Może dlatego, że nikt w szefostwie partii nie znał się na dziedzinach, którymi się zajmowaliśmy – w moim przypadku była to infrastruktura i obronność. Do kiedy nie zacząłem kwestionować tej medialnej linii partii, wszystko było w porządku.
Odszedł pan, sprzeciwiając się głosowaniu za odwołaniem ministra transportu Sławomira Nowaka, z którym dobrze się panu współpracuje jako szefowi sejmowej podkomisji transportu lotniczego i gospodarki morskiej.
Uważam pana Sławomira Nowaka za jednego z najlepszych ministrów. Problem polegał na tym, że w obszarach, którymi ja się zajmuję, Ruch Palikota nie ma interesu politycznego, aby współpracować z rządem. W dodatku byłem coraz bardziej przytłoczony piętnem Ruchu Palikota. Rozmawiam z ekspertami o lotnictwie, restrukturyzacji LOT, o PKP i spółkach kolejowych – i wszystko jest OK, dopóki nie padnie pytanie, z jakiej jestem partii. Po mojej odpowiedzi gaśnie im uśmiech na twarzy.
Co im przeszkadza?
Ruch Palikota nie jest uważany za poważną partię. Rzeczywiście kilku posłów RP zapracowało sobie na taki odbiór. Typowy przykład to Armand Ryfiński i Wojciech Penkalski.
Penkalski to ten poseł, który siedział w więzieniu za rozbój. Ryfiński to zbrojne ramię Palikota do walki z Kościołem.
Wojtek Penkalski w swoim regionie potrafi burmistrzowi zablokować urząd. Wpada na posiedzenie rady miasta i grozi radnym. Co ja mam z tym wspólnego? Nie chcę też, żeby przylgnęła do mnie łatka polityka, który akceptuje atak wandala na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej – tak jak Armand Ryfiński. Aby być traktowanym na serio, trzeba serio podchodzić do problemów.
Jak partia przyjęła wyrzucenie wicemarszałek Sejmu Wandy Nowickiej za wzięcie nagrody z Prezydium Sejmu?
Posłowie mieli żal, że Wanda Nowicka nikogo nie poinformowała o nagrodzie. Ja się wstrzymałem w głosowaniu. Bywały cięższe zarzuty wobec wielu posłów Ruchu Palikota, także wobec samej Nowickiej – że była sponsorowana przez koncerny produkujące środki aborcyjne. Wtedy musieliśmy jej bronić, choć nie wiedzieliśmy, czy to prawda. Tym razem uderzenie w Nowicką uznano za dobry pomysł – w linii partii, która głosi ograniczenie przywilejów władzy. Myślę, że ta sprawa wymknęła się spod kontroli.
Jakie są dziś nastroje w klubie?
Słabo jest. Spodziewałem się drastycznej reakcji kolegów po tym, gdy zdecydowałem się odejść. Zaatakowali mnie bardzo nieliczni. A wielu wyraziło szacunek. Szliśmy do Sejmu z nadzieją na sensowną pracę. Wielu potraciło dawne życie, swoje firmy i etaty. Wszystko po to, aby stać się narzędziem, często niezrozumiałej, walki politycznej
A Palikot, jaki ma nastrój?
Janusz ma niezmienny plan. Chce być za wszelką cenę premierem. Jest przekonany, że mu się to uda.
Posłowie w to wierzą?
Na początku wierzyliśmy. A teraz wszyscy się boją, że partia znalazła się na równi pochyłej. Posłowie są przekonani, że w Europie Plus Ruch Palikota zostanie zmarginalizowany przez ludzi Kwaśniewskiego.
A jak Palikot tłumaczył wam tę współpracę z Kwaśniewskim?
Przekonywał, że to dla nas wielka szansa. W Ruchu były przecież marzenia o przejęciu władzy. Początkowo w partii była nawet wiara, że Aleksander Kwaśniewski pomoże Ruchowi. Ale już nie ma. Nie wierzą nie tylko liberałowie, ale i frakcja socjalistyczna.
Dobrze by było dla Polski, gdyby Palikot został premierem?
To mało realna wizja. Na szczęście.
—rozmawiał Andrzej Stankiewicz