Co wynika ze smoleńskich zdjęć

Te same fotografie są dla zespołów Laska i Macierewicza dowodem na potwierdzenie skrajnie różnych hipotez.

Publikacja: 16.10.2013 20:43

Zdjęcie udostępnione zespołowi Laska przez wojskową prokuraturę. Wykonane przez biegłych 11 paździer

Zdjęcie udostępnione zespołowi Laska przez wojskową prokuraturę. Wykonane przez biegłych 11 października 2012 r. na płycie lotniska w Smoleńsku

Foto: KPRM

W Sejmie odbyła się przełożona z zeszłego tygodnia debata zespołu parlamentarnego badającego katastrofę. Naukowcy z uczelni w całej Polsce zapoznali się z dowodami, które zdaniem współpracowników Antoniego Macierewicza, potwierdzają stawianą przez nich hipotezę o wybuchu w samolocie podczas lotu.

Na sali pojawił się prezes PiS Jarosław Kaczyński. – Ostatnie tygodnie przyniosły atak na naszych ekspertów, atak niegodny, przypominający najgorsze czasy w historii Rzeczypospolitej. Ten atak będziemy odpierać – zapowiedział.

Rano własną konferencję zorganizowali rządowi eksperci skupieni wokół Macieja Laska. Pokazali na niej zdjęcia odtajnione z prac komisji Jerzego Millera, która badała katastrofę. Lasek poinformował, że do powstania raportu użyto 2300 fotografii. – Członkowie komisji zrobili na miejscu katastrofy ok. 1500 zdjęć – mówił Lasek.

Zobacz zdjęcia ze Smoleńska, które ujawnił zespół Laska

– Skoro komisja dysponowała tyloma zdjęciami tej jakości, dlaczego użyła w raporcie zdjęcia rosyjskiego fotoamatora Siergieja Amielina – pytał Macierewicz. Współpracujący z nim prof. Kazimierz Nowaczyk analizował kadry użyte w polskim raporcie, które przedstawiają zniszczenia drzew. Jego zdaniem miary kątów podane w dokumencie nie zgadzają się z ich pomiarami, wykonanymi na podstawie zdjęć. – Pasują za to do miar kątów w raporcie MAK – mówił.

Maciej Lasek pokazał wczoraj odtajnione zdjęcia z tzw. komisji Millera

Dlaczego kąty, pod którymi łamały się drzewa, są dla zespołu Macierewicza tak ważne? Na ich podstawie polski raport dowodzi przebiegu beczki, po której samolot miał uderzyć w ziemię odwrócony.

– Jeśli pan Nowaczyk ma jakieś dowody, które mogą zmienić ustalenia komisji, powinien je przedstawić odpowiednim organom – mówi „Rz” Edward Łojek z zespołu Laska.

Z wystąpień ekspertów Macierewicza wynika, że swoje hipotezy w dużej mierze opierają na zdjęciach z miejsca katastrofy i modelach komputerowych, które opracowali na tej podstawie. – Na miejscu katastrofy występuje duży rozrzut małych szczątków i półkoliste ułożenie na zewnątrz wrakowiska dużych elementów. To wskazuje na wybuch w powietrzu – przekonywał Macierewicz.

Ale Łojek przekonuje, że charakter rozrzutu szczątków i jego obszar o niczym nie przesądza. Przywołał przykład katastrofy Airbusa A330 w Libii. Tam szczątki miały być rozrzucone na dużo większym obszarze niż w Smoleńsku, mimo że do eksplozji nie doszło.

W dyspozycji zespołu, są jak przyznał Macierewicz w TVP INFO, odczyty z urządzeń TAWS i FMS odcyfrowane w USA oraz ekspertyza tzw. polskiej skrzynki ATM, którą wojskowa prokuratura przekazała naukowcom, biorącym udział w I konferencji smoleńskiej.

Bogdan Gajewski, który współpracuje z kanadyjską komisją badającą katastrofy lotnicze, uważa, że efekty prac zespołu Macierewicza będzie można porównać z raportami MAK i Millera. – Nasza praca przebiega wg standardów ICAO – mówił Gajewski. Na potwierdzenie przywołał podręcznik badania katastrof tej międzynarodowej organizacji, która zajmuje się regulacją bezpieczeństwa ruchu lotniczego.

Wszyscy współpracownicy zespołu łączyli się z Sejmem za pośrednictwem komunikatora Skype. Debata była transmitowana na żywo przez główne stacje informacyjne. Jedna próba łączenia z omawiającym swoją prezentację ekspertem, wywołała lawinę innych tego typu prób. Kolejni internauci łączyli się z Gajewskim, a liczba połączeń zasłaniała prezentowane treści i zakłóciła jakość połączenia.

Podobnie było, gdy do głosu doszedł prof. Wiesław Binienda, co wywołało kąśliwe uwagi w mediach społecznościowych na temat profesjonalizmu zespołu i jego ekspertów. Fatalna jakość połączenia i przerwy w referatach wywołały wrażenie chaosu, który udało się opanować dopiero po kilkudziesięciu minutach. Kolejne prezentacje były odtwarzane już z komputera znajdującego się na sali sejmowej, a stacje telewizyjne zaniechały transmisji. W tej części debaty nie było już zakłóceń. Nie doszło zaś do przedstawienia prezentacji prof. Grzegorza Szuladzińskiego z Australii, który również miał kłopoty techniczne, których najwyraźniej nie udało się rozwiązać.

Na sali pojawiły się głosy, że internetowy atak na komunikatory naukowców to celowy sabotaż. Antoni Macierewicz mówił w tym kontekście o "technicznych doradców Donalda Tuska". - Nie miał do tego żadnych podstaw - mówi "Rz" Łojek, pytany o zakłócenia w tej części debaty.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!