Jednym z kilku. Ale buduję optymizm na tym, że większość reprezentantów lub kandydatów do kadry gra w dobrych klubach. Zawodnik musi wiedzieć, co robić, jeśli do przejęcia lub straty piłki dojdzie w określonej części boiska. Inaczej reaguje się na takie sytuacje daleko od własnej bramki, inaczej na swojej połowie. Nie chcę mówić o szczegółach, które dla przeciętnego kibica nie muszą być interesujące. O pressingu wysokim czy średnim, bo to jest język trenerów. Chodzi mi o zasady. Piłkarz dobrze wyszkolony w klubie wie, jak się w określonych sytuacjach zachować, ustawić. To jest automatyzm. Jeśli wie w klubie, to powinien wiedzieć i w reprezentacji. Rolą selekcjonera jest wpoić mu zasady.
Gdyby w PZPN przyjęto zasadę, że wszystkie reprezentacje, od juniorów młodszych po pierwszą, muszą grać takim samym systemem, może piłkarze szybciej by się przyzwyczaili. Federacje wielu krajów, z Niemcami włącznie, wprowadziły taką zasadę.
U nas reprezentacja młodzieżowa do lat 21 gra tak samo, jak pierwsza. Rola Arka Milika w młodzieżówce jest taka sama jak Roberta Lewandowskiego szczebel wyżej. Myślę, co by było, gdyby ich połączyć. Ale wtedy rodzi się następne pytanie: jak mają grać? Czy obok siebie, czy jeden za drugim. Przecież typowego rozgrywającego, klasycznej „10" też nie mamy.
Takiego jak Kazimierz Deyna nie. Ale jest Adrian Mierzejewski czy Ludovic Obraniak. Myślał pan o nim? Znów strzelił bramkę. Za łatwo trener Fornalik się z nim rozstał.
Przede wszystkim Obraniak musi więcej biegać. Dziś nie można stać, kiedy odda się piłkę. Ale nie mówię nie. Przy wyborze zawodników będę się kierował kilkoma zasadami. Po pierwsze – nie dzielę graczy na tych z klubów polskich i zagranicznych, tylko na dobrych i słabych. Po drugie – zawodnikowi musi zależeć na grze w reprezentacji. On musi chcieć, a nie robić łaskę. A jak już zostanie powołany, musi zdać sobie sprawę, że trener swoją decyzję przemyślał. Wysłał zaproszenie, a to oznacza, że gracz jest mu potrzebny. W tym momencie zaczynamy pracować wspólnie, bo mamy jeden cel. Ta praca musi się opierać na konsekwencji, sprawiedliwości, wzajemnym zaufaniu. Chemia musi być między wszystkimi. Dlatego zacząłem od poproszenia do współpracy tych, którzy sprawdzili się w Górniku – mojego asystenta Bogdana Zająca i trenera bramkarzy Jarka Tkocza. Jako analityk zostanie z nami Hubert Małowiejski, pracujący z dwoma poprzednimi selekcjonerami. Ufam mu.
Chemia to poklepywanie się po plecach? W sztabie szkoleniowym Waldemara Fornalika też była chemia. W grupie porządnych ludzi wszyscy sobie pili z dziubków, nikt się z nikim nie spierał w sprawie koncepcji składu i taktyki. No i już ich nie ma.