Słowem kluczem niezmiennie pozostaje kolano. Koniecznymi uzupełnieniami – więzadła krzyżowe, artroskopia czy łąkotka. Kłopoty zdrowotne reprezentacyjnych przywódców to dziś temat numer jeden wśród urugwajskich, kolumbijskich czy chilijskich kibiców. Ale futbolowa gorączka sięga znacznie wyżej.
Zabieg Suareza był informacją dnia w najważniejszych krajowych mediach, spychając z czołówek dymisję ministra przemysłu. O samopoczucie Falcao po operacji pytał prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos, który powrót z Forum Ekonomicznego w Davos przedłużył o wizytę w szpitalu w Porto, gdzie dochodził do siebie gwiazdor.
Kiedy w styczniu podczas meczu w Pucharze Francji Falcao zerwał więzadła, Kolumbia wstrzymała oddech. Wstępna diagnoza nie dawała napastnikowi szans na udział w mistrzostwach świata, kolejna budziła nadzieję, ostatecznie prawdopodobieństwo zatrzymało się na 50 procentach.
„Nie wiem, jak będzie, ale na pewno na 100 procent przygotowany nie będę. Brakuje mi gry, brakuje rywalizacji. Jeżeli zobaczę, że nie jestem w stanie wnieść nic do gry zespołu, to zrezygnuję z występu w turnieju" – mówił Falcao w niedawnym wywiadzie dla hiszpańskiej „Marki". Gwarancji, że „El Tigre" wyjdzie na boiska w Brazylii, nie ma i trudno się spodziewać, by jakiekolwiek decyzje zapadły przed inauguracyjnym meczem z Grecją.
Modlitwa o zdrowie
45 milionów Kolumbijczyków wierzy jednak, że się uda. Losowo wybrane osoby powtarzają to w kampanii reklamowej „I Believe", która ruszyła w stacjach telewizyjnych. Do pomocy zaangażowano także siły wyższe – w Santa Marta, rodzinnej miejscowości Falcao, tuż po operacji odprawiono nabożeństwo w intencji zawodnika. Kibice nie wyobrażają sobie drużyny bez drugiego reprezentacyjnego strzelca wszech czasów i niezbędnego składnika wybuchowej mieszanki trenera Jose Pekermana. Carlos Bacca i Jackson Martinez, potencjalni zmiennicy Falcao, w kwalifikacjach nie zachwycili: żaden z nich ani razu nie trafił do siatki.