„Rosja powinna rozważyć ogłoszenie przeprosin i wypłatę kompensacji rodzinom ofiar z zestrzelonego malezyjskiego boeinga" – miał powiedzieć australijski premier Tony Abbott rosyjskiemu prezydentowi Władimirowi Putinowi podczas spotkania w Pekinie.
Zbieranie na pogrzeb
Tymczasem po polach wokół wioski Hrabowe (w pobliżu górniczego miasteczka Torez), gdzie 17 lipca spadły szczątki samolotu i jego pasażerów, błądzą rodziny holenderskich ofiar, ale i oficjalna holenderska ekipa poszukiwawcza.
Samolotem, najprawdopodobniej zestrzelonym, leciało 298 osób. Najwięcej wśród nich było obywateli Holandii (193), Malezji (43) i Australijczyków (38). Szczątków dziewięciu pasażerów do tej pory nie odnaleziono. „Krewni Daisy Oehlers i Bryce'a Fredriksza mają stopę Bryce'a i część kości Daisy, nic więcej. (...) Część rodzin czeka na wystarczającą liczbę szczątków, by zorganizować pogrzeb" – pisze agencja Reuters o holenderskich rodzinach przeszukujących miejsce katastrofy.
Szczątki maszyny spadły na obszar 35 kilometrów kwadratowych. Pierwsi holenderscy śledczy dotarli na miejsce cztery dni po katastrofie, jednak zmuszeni byli często przerywać poszukiwania. W rejonie Hrabowego (40 kilometrów do rosyjskiej granicy) armia ukraińska toczyła ciężkie walki z rosyjskimi separatystami i armią rosyjską. Obecnie front przebiega 20 kilometrów na północny zachód od tej miejscowości. Cały teren katastrofy znajduję się pod kontrolą separatystów.
Holendrzy prowadzą poszukiwania pod patronatem misji monitoringowej OBWE, a ta bez przerwy przerywa ich prace, gdy tylko zaczyna się strzelanina na froncie. W nocy z wtorku na środę trwała kanonada w odległym o 60 kilometrów Doniecku, prawdopodobnie Rosjanie znów atakowali lotnisko bronione przez ukraińskich żołnierzy. Misja OBWE natychmiast nakazała ewakuację Holendrów.