Wizualizacja wyników wyborów samorządowych pojawiła się na stronach Państwowej Komisji Wyborczej z dużym opóźnieniem. Nie było jej w dwutygodniowym okresie po wyborach, kiedy można było składać protesty. Teraz też nie jest pełna.
Brakuje m.in. danych z Warszawy, a przy nazwiskach mazowieckich radnych wciąż nie ma liczby głosów, które otrzymali. Ten stan utrzyma się do połowy lutego. – Taki termin wyznaczyliśmy warszawskiemu komisarzowi na wprowadzenie protokołów do systemu elektronicznego – tłumaczy Beata Tokaj, która kieruje Krajowym Biurem Wyborczym.
Dotąd tego typu dane były nawet już kilka godzin po zamknięciu lokali. Skąd teraz takie opóźnienie? Tokaj przypomina, że w Warszawie głosy były liczone ręcznie. – Potem była druga tura, a teraz delegatura ma również inne obowiązki związane z kolejnymi wyborami – przekonuje.
To właśnie na podstawie ręcznych obliczeń wskazano radnych mazowieckiego sejmiku. Ale jeden z kandydatów złożył protest wyborczy, w którym wskazuje, że został pozbawiony mandatu.
Bartłomiej Misiewicz to asystent wiceprezesa PiS Antoniego Macierewicza. Startował w okręgu obejmującym podwarszawskie powiaty, tzw. obwarzanku. – Macierewicz bardzo zaangażował się w jego kampanię – mówi nam jeden z partyjnych rywali wpływowego wiceprezesa. Faktycznie Misiewicz miał kilkadziesiąt spotkań z udziałem swojego patrona. „Gazeta Wyborcza", która sprawdzała aktywność Macierewicza w kampanii, przekonywała, że PiS chowa kontrowersyjną postać. „Jeździ nie dalej niż kilkadziesiąt kilometrów od stolicy" – pisał dziennik.