Rz: Hip-hop jest traktowany coraz poważniej w polskich mediach, a nawet w dyskursie naukowym. Zmienia się tylko podejście do rapu, czy może sam polski rap też się zmienia?
Marcin „Duże Pe" Matuszewski: Na początku w Polsce rap był tworzony – cytując Włodiego z legendarnej grupy Molesta – „po pierwsze, nie dla sławy, po drugie, nie dla pieniędzy". Raperzy odcinali się od kwestii materialnych, mówili, że się „nie sprzedadzą". Dominował „etos fałszywej skromności". Największa zmiana wiąże się więc z tym, że później modne zaczęło być rapowanie o pieniądzach, jakie zarobiło się na rapie.
Rap w poszczególnych krajach mocno się od siebie różni?
Hip-hop to z założenia kultura wielkomiejskich blokowisk. Te niby są wszędzie podobne, ale ludzie zamieszkujący je w różnych krajach mają różne historie, różne kulturowe podstawy, różne punkty popkulturowego odniesienia. Nawet między poszczególnymi miastami w USA rap dość mocno się różni i każda aglomeracja ma własny zestaw bohaterów. Siłą rzeczy więc między poszczególnymi krajami te różnice są jeszcze większe, ale to wszystko element jednej kulturowej fali, która ma swe początki w Nowym Jorku na przełomie lat 70. i 80.
Mimo że rap w Polsce traktowany jest coraz poważniej, to wciąż nie tak jak blues, jazz czy rock – a przecież wszystkie te gatunki mają podobne korzenie. Czy rap kiedyś będzie w Polsce traktowany na równi z innymi gatunkami, czyli tak jak od dawna traktowany jest w USA?