Pożegnanie z europejskim Obamą

Zamiast prezydentem Europy, Tusk stał się szefem sekretariatu Merkel i Hollande'a

Aktualizacja: 25.02.2015 14:22 Publikacja: 24.02.2015 20:03

Pożegnanie z europejskim Obamą

Foto: AFP

Co się o nim mówi w Brukseli? Nic. – Nie słyszę specjalnych komentarzy – odpowiada na pytanie o Donalda Tuska jeden z najbardziej wyrafinowanych znawców integracji.

Za kilka dni miną trzy miesiące od objęcia przez Polaka sterów Rady Europejskiej. Sto dni, kiedy zwyczajowo robi się pierwszy bilans nowego rządu, nowego prezydenta. I kiedy już wiadomo, czy mowa o przywódcy, który nada nowy kierunek polityce, czy raczej będzie płynął z nurtem, unikając konfliktów.

– W przypadku Tuska zdecydowanie za wcześnie na ocenę – protestuje w rozmowie z „Rz" Jan Techau, dyrektor europejskiego oddziału Fundacji Carnegie. – Przewodniczący Rady Europejskiej to funkcja, która polega na mozolnym, zakulisowym wypracowywaniu kompromisu między 28 przywódcami państw. Efekty przychodzą dopiero po długim czasie, nie widać ich od razu. Tusk nie może robić buńczucznych deklaracji jak wtedy, gdy był premierem, bo przestałby być skutecznym pośrednikiem – dodaje.

Merkel podejmuje decyzje

Ostatnie trzy miesiące były jednak dla Unii wyjątkowe, czas biegł kilkakrotnie szybciej niż zwykle. Po raz pierwszy w swojej historii Wspólnota stanęła równocześnie wobec dwóch egzystencjalnych wyzwań. Coraz bardziej agresywna polityka Kremla grozi przekształceniem walk w Donbasie w konflikt na skalę europejską. A dojście do władzy w Grecji populistycznej Syrizy może doprowadzić do rozsadzenia od wewnątrz strefy euro. A wraz z nią samej Unii Europejskiej.

W decydujących momentach, gdy chodziło o przełamanie tych dwóch zagrożeń, Tuska jednak nie było. W połowie lutego kanclerz Angela Merkel w gronie najbliższych doradców postanowiła zaryzykować i pojechać na Kreml, aby uzgodnić z Władimirem Putinem pokój. Wzięła ze sobą Francois Hollande'a. – To konieczne, bo inaczej Niemcy byłyby oskarżone o tajne spiskowanie z Rosją. Ze względu na historię Berlin nie może w takich chwilach działać sam – tłumaczy Techau.

Rolę „przyzwoitki" Merkel mogła jednak powierzyć Tuskowi. To w końcu pani kanclerz odegrała kluczową rolę w przeforsowaniu zaledwie parę miesięcy wcześniej kandydatury Polaka na szefa Rady UE. Kanclerz tego jednak nie zrobiła przynajmniej z dwóch powodów: w obawie przed zbyt radykalnymi poglądami Donalda Tuska w stosunku do Rosji oraz z powodu presji samego Putina, który woli dzielić kraje Unii, niż umacniać ich jedność, biorąc za partnera szefa Rady Europejskiej.

Pod koniec stycznia, najwyraźniej sfrustrowany swoją rolą dyskretnego pośrednika, który unika wypowiadania własnych opinii, Tusk opublikował na Twitterze ważną uwagę. „Raz jeszcze polityka ustępstw zachęca agresora do większej przemocy. Czas na zaostrzenie naszej polityki w oparciu o twarde fakty, a nie iluzje".

Tweet był tylko dalekim echem deklaracji Tuska sprzed dziesięciu miesięcy, kiedy jako premier Polski z imienia oskarżał Kreml o szykowanie otwartej wojny, a strategię Zachodu porównał do tego, jak postępowała Wielka Brytania i Francja w latach 30. wobec Hitlera. Polak nie zwołał też żadnej konferencji prasowej, aby wyjaśnić bardziej szczegółowo swoją myśl. Ale jak na standardy brukselskie, i tak posunął się daleko. – Tusk zapewnia przeciwwagę dla poglądów na politykę wschodnią wysokiej przedstawiciel ds. zagranicznych Federici Mogherini – przekonuje „Rz" eurodeputowany PO Jacek Saryusz-Wolski.

Zaledwie dwa tygodnie przed tweetem Tuska Włoszka poleciła swoim służbom przeprowadzenie analizy, czy nie dałoby się zrezygnować już teraz z przynajmniej części unijnych sankcji wobec Moskwy. Walki w Donbasie trwały wtedy w najlepsze.

Rola Tuska w kształtowaniu polityki Unii wobec Rosji jest jednak ograniczona. I to bardzo. Bez choćby telefonicznej konsultacji z nim w nocy z 11 na 12 lutego Merkel i Hollande ustalili z Putinem i Petrem Poroszenką w Mińsku zręby przyszłego kompromisu, którego fundamentem są ustępstwa, przed którymi właśnie przestrzegał na Twitterze Tusk. Oto Ukraina została zmuszona do przeprowadzenia reformy konstytucyjnej, która da bezpośredni wpływ separatystom z Doniecka i Ługańska na politykę zagraniczną Kijowa. W ten sposób Kreml będzie miał prawo weta w sprawie nawiązania przez Ukraińców bliższych relacji z UE i NATO. Francuski prezydent otwarcie zapowiedział zresztą, że nawet w dalekiej przyszłości nie widzi Ukrainy w Sojuszu Atlantyckim.

Lista europejskich przywódców, którzy w ostatnim czasie się spotkali lub zamierzają się spotkać z Putinem, jest coraz dłuższa. We wtorek do Moskwy poleciał prezydent Cypru Nikos Anastasiadis, zaraz po nim premier Włoch Matteo Renzi. 19 lutego w Budapeszcie rosyjskiego przywódcę witał Victor Orban. Na tej liście Tuska jednak nie ma. Jego poprzednik Herman Van Rompuy spotykał się z Putinem przy okazji organizowanych dwa razy do roku szczytów UE–Rosja, ale te zostały zawieszone. Przewodniczący Rady Europejskiej, który przed pięcioma laty zaryzykował spotkanie z Rosjaninem zaraz po katastrofie prezydenckiego Tu-154, teraz nie ma więc informacji z pierwszej ręki o zamiarach Kremla.

– Tusk przegapił niektóre okazje. Nie był na konferencji bezpieczeństwa w Monachium, gdzie mógł rozmawiać z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem, i wyraźniej zaakcentować swoją strategię – punktuje w rozmowie z „Rz" Camille Grand, dyrektor paryskiej Fundacji na rzecz Badań Strategicznych.

Preben Aamann, rzecznik obecnego, a także poprzedniego przewodniczącego Rady Europejskiej, broni jednak swojego szefa. – To są zupełnie inne okoliczności niż w 2009 roku, gdy tę funkcję przejął Van Rompuy – tłumaczy „Rz". – Zaraz potem, w 2010, wybuchł kryzys w Grecji, który całkowicie go pochłonął. Teraz mamy kryzys na Ukrainie, którego charakter jest zupełnie inny i gdzie kompetencje szefa Rady Europejskiej są inne – dodaje.

Jan Techau potwierdza: – Gdy wybucha gwałtowny konfliktu jak ten, który mamy między Rosją i Ukrainą, przywództwo Unii przyjmują największe jej kraje, a właściwie jeden z nich. Zdaniem Techaua rola Brukseli będzie ważna później, kiedy przyjdzie do opracowania długoterminowej strategii wobec Rosji.

– Merkel ma głos decydujący w relacjach z Kremlem, bo ma najlepsze kontakty. Ale stara się ściśle koordynować swoją politykę z innymi krajami Unii. W Mińsku nie tylko nie było Tuska, nie było także premiera Wlk. Brytanii, Włoch, Hiszpanii czy Polski – wskazuje.

Konflikt z Rosją jest jednak wyjątkowy. W negocjacjach o liberalizacji handlu z USA czy powstrzymaniu atomowych ambicji Iranu rola Brukseli była o wiele większa. – Szef Rady Europejskiej może pójść tak daleko, jak mu na to pozwala wypracowane przez wszystkie 28 krajów członkowskich wspólne stanowisko. A opinie w tej sprawie Ukrainy i Rosji są bardzo podzielone, bardzo trudno wypracować wspólne stanowisko, w jakimś zakresie wręcz go nie ma – podkreśla Jacek Saryusz-Wolski.

Test w lipcu

W tej sytuacji Tusk może nawet się nie sprawdzić w skromniejszej roli, jaką mu przypisuje Techau: pośrednika wielkich. Testem będzie lipiec, kiedy bez poparcia wszystkich krajów Unii sankcje wobec Rosji nie zostaną przedłużone. – Jest obawa, że w lipcu nie da się tego zrobić. Tak głębokich podziałów w Radzie UE nie ma prawie w żadnej innej sprawie – przyznaje Saryusz-Wolski.

Za pojednaniem z Kremlem opowiada się coraz więcej krajów: Grecja, Cypr, Węgry, Słowacja, Czechy, Austria, Włochy. Z tego samego powodu Tusk na razie nie może się wywiązać z ważnej prośby Poroszenki: zorganizowania misji unijnych wojsk rozjemczych w Donbasie. Nie jest też pewne, do jakiego stopnia Polak zdoła narzucić na szczycie w Rydze w maju swoją wizję Partnerstwa Wschodniego, projektu, który przed sześcioma laty sam inicjował. Przewidując, że mogą być z tym trudności, w opublikowanym właśnie raporcie brytyjska Izba Lordów postuluje przyznanie Tuskowi większych kompetencji w negocjacjach z Rosją.

Były polski premier jest jednak także bardzo wycofany, jeśli chodzi o rozwiązanie drugiego kluczowego problemu dzisiejszej Unii: jedności strefy euro. To bowiem nie Tusk, ale ministrowie finansów Niemiec Wolfgang Schaueble i Holandii Jeroen Dijsselbloem negocjowali w zeszłym i tym tygodniu ze swoim greckim odpowiednikiem Janisem Warufakisem warunki pozostania kraju w Eurolandzie.

– To nie jest zadanie dla Tuska, tym bardziej że Polska do strefy euro nie należy – ucina w rozmowie z „Rz" Daniel Gros, dyrektor brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS).

Saryusz-Wolski, który jesienią zeszłego roku doradzał Tuskowi, aby przyjął posadę w Brukseli, dziś nie zmienił zdania.

– To jest funkcja wielce wpływowa i dobrze, że jest w polskich rękach – przekonuje. Ale też dodaje: – Gdyby przyjąć przez chwilę, że UE jest federalna, co nie jest prawdą, to w takim układzie Tusk byłby przewodniczącym Bundesratu. To nie jest funkcja europejskiego Obamy".

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!