Rzeczpospolita: Jak pan ocenia wyrok skazujący byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego za aferę gruntową?
Janusz Kaczmarek: Wyrok sądu w Warszawie mnie zaskoczył. Wszystko jest w nim postawione na głowie. Nie mogę zrozumieć logiki rzeszowskiej prokuratury, która skierowała akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi Kamińskiemu. Zwłaszcza że z materiału dowodowego, a w szczególności z tego, co mówi sam były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, wynika, że wszystkie jego działania były realizowane za zgodą prokuratury: przez nią nadzorowane i kontrolowane. To prokuratura wydawała zgodę na wszystkie elementy związane z operacją specjalną. Dlatego to nie Mariusz Kamiński ponosi odpowiedzialność karną, jeżeli doszło do złamania prawa, tylko ten, kto wydawał zgodę, aprobował, nadzorował i akceptował te wszystkie działania. Wyrok uważam za zupełnie nietrafiony.
Sąd uznał, że CBA podżegało do korupcji, bo wszczęło operację dotyczącą odrolnienia ziemi na Mazurach, nie mając podstaw, czyli wiarygodnej informacji o przestępstwie. Zgadza się pan z tym?
Może powiem w taki sposób: obsługę prawną Centralnego Biura Antykorupcyjnego sprawuje prokuratura. I to decyzje prokuratury (warszawskiej – red.) pozwoliły uruchomić, a następnie kontynuować całą operację. W związku z powyższym to właśnie do prokuratury powinny być skierowane wszystkie uwagi dotyczące tej operacji. Jest dla mnie niezrozumiałe, że sąd obarczył odpowiedzialnością szefa CBA. Zapewne działania Biura oceni jeszcze sąd wyższej instancji, Mariusz Kamiński już publicznie zapowiedział, że nie godzi się z takim wyrokiem i wniesie apelację. Nie dziwię się, że zamierza to zrobić. Zobaczymy, jak sprawę oceni sąd apelacyjny.
Wcześniej sąd w Warszawie skazał dwie osoby za powoływanie się na wpływy w resorcie rolnictwa i uznał akcję