Według ukraińskich i amerykańskich wojskowych oddziały separatystów zostały postawione w stan gotowości bojowej. Potwierdził to w rozmowie z „Rz" rosyjski analityk związany ze środowiskiem separatystów Borys Rożin. Jego zdaniem „obecnie trwa formowanie (na terenach opanowanych przez separatystów) oddziałów regularnej armii w związku z oczekiwanymi intensywnymi działaniami bojowymi".
– Oddziały ochotników są przekształcane w normalne brygady i korpusy (ługański i doniecki), które będą miały wspólne dowództwo. Przede wszystkim formuje się artylerię i służbę medyczną – powiedział. Dotychczas atak poszczególnych oddziałów przygotowywali żołnierze rosyjscy, wspierali je z armat i czołgów, a w razie czego sami interweniowali w walce.
Jednocześnie misja OBWE odnotowuje wzrastającą ilość ostrzałów w tej części frontu, która jest obsadzona przez oddziały „donieckie". Tamtejszy „prezydent" Aleksandr Zacharczenko oświadczył, że zamierza walczyć o tereny zajmowane obecnie przez oddziały ukraińskie.
– Problem polega na tym, że musimy przywrócić (naszą władzę) na terenach tymczasowo okupowanych, oczywiście lepiej byłoby zrobić to środkami pokojowymi – powiedział. Chodzi o rejon Słowiańska i Kramatorska oraz port w Mariupolu. Rzecz jasna, Ukraińcy nie zamierzają ustępować ze swego terytorium dobrowolnie.
Seria ostrzeżeń o szykowanym ataku nadeszła w kilka dni po powołaniu przez władze w Kijowie Komisji Konstytucyjnej, która ma przygotować projekt nowej ustawy zasadniczej nieprzewidujący autonomii dla Doniecka i Ługańska – i w ogóle nieuznający tamtejszych „prezydentów".