Zaraz po ujawnieniu zwłok Dawida Kosteckiego w celi nr 4 w areszcie na warszawskiej Białołęce prokuratorzy dokonali przeszukania celi. Dwóch współosadzonych z Kosteckim więźniów poddano pełnej kontroli osobistej. Nie znaleziono przy nich paralizatora, ani innych narzędzi, które mogłyby budzić wątpliwości – ustaliła „Rzeczpospolita”.
Czynności wykonali dwaj prascy prokuratorzy Wojciech Kapuściński i Piotr Prenet – ci sami, którzy zrobili pierwsze oględziny ciała boksera. Towarzyszył im biegły dr Wojciech Sadowski.
Przeczytaj też: Giertych uderza w „Rzeczpospolitą” by bronić swych sensacji
O tym, że dwa punktowe ślady z tyłu na szyi Kosteckiego „przypominają ślady powstałe w wyniku wkłucia igły" napisał w notatce służbowej prok. Kapuściński. Pada tam również zdanie o „możliwym zbrodniczym charakterze śmierci”. O te kwestie Kapuściński był pytany podczas poniedziałkowego przesłuchania.
„Rzeczpospolita” w sierpniu zauważyła, że podobne ślady miał Tadeusz M., domniemany zabójca ministra sportu Jacka Dębskiego, który w 2003 r. też w celi popełnił samobójstwo. Biegła, która przeprowadziła sekcję zwłok, oceniła, że są to „suchawe strupki”, powstałe bez związku ze zgonem.