Migalski do polityków: Nauczcie się grać w Brukseli

Martin Schulz miał rację.

Aktualizacja: 16.09.2015 19:14 Publikacja: 15.09.2015 19:41

Martin Schulz

Martin Schulz

Foto: AFP

Część polskich polityków rozpoznała się w słowach Martina Schulza o ultranacjonalistach. Bo to właśnie po nich zażądano jego, nierealnej zresztą, dymisji. Tabloidy zaś krzyczały tytułami o tym, że Niemiec grozi wojną Polsce.

Poszło o ten cytat: „Europa ultranacjonalistów, jeśli ona zwycięży, będzie to ich Europa, nie tylko w tej kwestii, lecz także w wielu innych. Potrzebujemy ducha europejskiej wspólnoty. I w razie konieczności, to musi być siłą narzucone. Nie może być tak (...), aby globalne problemy rozwiązywać nacjonalizmem. W pewnym momencie trzeba walczyć i trzeba powiedzieć: w razie konieczności, także walką przeciwko innym, postawimy na swoim".

Jak widać, przewodniczący Parlamentu Europejskiego nie wymienił Polski, a to, że część naszych polityków wzięła to do siebie, więcej mówi o nich niż o Schulzu. Ale co o wiele ważniejsze – przewodniczący europarlamentu miał rację: prawnie i politycznie.

Prawnie, bo według traktatu lizbońskiego naprawdę unijna większość może zmusić poszczególne kraje członkowskie do przyjęcia rozwiązań, których nie akceptują. W dokumencie tym bowiem znacząco ograniczono prawo weta państw narodowych i zwiększono rolę mechanizmów unijnych. Coraz więcej decyzji podejmowanych jest większością głosów i ci, którzy się nie zgadzają z przyjętymi regulacjami, muszą jednak je realizować i wdrażać w życie. Każdy, kto uważnie przeczyta zapisy traktatu, dostrzeże to, jak bardzo osłabił on moc sprzeciwu poszczególnych państw wobec decyzji przyjmowanych przez Komisję Europejską czy Radę.

Dlatego Schulz miał rację, twierdząc, że Bruksela może siłą narzucić swoją decyzję i postawić na swoim. Nie miał, co oczywiste, a co umknęło chyba polskim odbiorcom, na myśli tego, że Niemcy będą posyłać do nas swoje czołgi, by wymusić wolę UE. Wystarczy, że na kolejnym szczycie Unii sprawę imigrantów postawi się na porządku obrad i po prostu przegłosuje kraje naszego regionu.

Jak ktoś uważa to za ograniczenie naszej suwerenności, to ma do tego prawo, ale wówczas powinien rozpocząć procedurę wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. Traktat lizboński został wynegocjowany przez śp. Lecha Kaczyńskiego i zaakceptowany przez rząd PiS, LPR i Samoobrony, więc jeśli dziś politycy opozycyjni majaczą coś o niedopuszczalnych groźbach ze strony Schulza, to niech lepiej zgłoszą pretensje do swojego lidera za to, co przyjął jego gabinet i na co zgodził się on w czasach, gdy był premierem, a jego brat prezydentem.

Szef europarlamentu był absolutnie w prawie, formułując swoje pogróżki. I polscy politycy powinni sobie to uświadomić.

Dobrze byłoby także, gdyby uświadomili sobie, że Schulz miał rację także politycznie – i to już jest zarzut nie wobec opozycji, ale wobec rządu. Bo to prawda, że Bruksela nawet przy naszym oporze narzuci nam wymyślone przez siebie kwoty przyjmowanych imigrantów. Po prostu – politycznie nie jesteśmy w stanie odmówić temu żądaniu silniejszych od nas. Ale już od naszego rządu zależy, jakie będą polskie koszty tej zgody – wizerunkowe i finansowe.

Zacznijmy od tych pierwszych. Dawno już obraz Polski i innych krajów naszej części Starego Kontynentu nie był tak zły. Przez stanowczą odmowę przyjęcia imigrantów wykazaliśmy, jak bardzo różnimy się w podejściu do „obcego" od społeczeństw zachodnich.

Niewątpliwie odbije się to na działaniach „starych" państw Unii, gdy już w najbliższym czasie będziemy do nich apelować o solidarność w sprawie Rosji, funduszy strukturalnych czy ukraińskich uchodźców. Zachód zachowa się wobec nas wówczas dokładnie tak samo, jak my dzisiaj zachowujemy się wobec niego. Nasz ostry sprzeciw wobec przyjęcia imigrantów odbije się nam jeszcze czkawką.

Ale nasz spontaniczny i gwałtowny sprzeciw wobec przyjęcia fali imigrantów ma też konkretny wymiar finansowy – i tu także nasz rząd zawiódł. Dlatego że zamiast tego, co zaprezentował w początkowej fazie (bo potem jego stanowisko uległo na szczęście zmianie), powinien on radośnie i po europejsku zgodzić się na przyjęcie nie 2, ale 20 tys. uchodźców. Po czym... zainkasować odpowiednie środki (Bruksela mówi o co najmniej 6 tys. euro za każdą przyjętą osobę), a potem wymóc na Unii tylko jedno – prawo azylantów do swobodnego przemieszczania się w ramach UE i wyboru miejsca stałego zamieszkania. Jest oczywiste, że 90 proc. „polskich" imigrantów natychmiast opuściłoby nasz kraj i udało się do Niemiec czy Szwecji.

W ten sposób nie wyrobilibyśmy sobie w oczach zachodniej opinii publicznej wizerunku ksenofobów i rasistów, wykazalibyśmy się „europejską solidarnością", zapewnili wdzięczność unijnych decydentów na przyszłość i jeszcze zarobilibyśmy dziesiątki milionów euro!

Ci, którzy nie planują wyjścia Polski z Unii Europejskiej lub zmiany traktatu, winni zacząć grać według reguł obowiązujących dziś w ramach Unii – czyli pod płaszczykiem europejskiej solidarności i z hasłami wspólnotowymi na ustach zacząć skutecznie walczyć o narodowe interesy. A to jest możliwe tylko przy zrozumieniu i zaakceptowaniu brukselskiego sposobu działania.

Dlatego nie warto nawoływać do dymisji szefa europarlamentu, lecz działać na rzecz dobra Polski i Polaków. Niezdarność ze strony rządu i buńczuczne pohukiwania ze strony opozycji pogarszają naszą pozycję negocjacyjną i narażają na niepotrzebne koszty. Warto, żebyśmy ponad dekadę po wejściu do Unii Europejskiej nauczyli się wreszcie grać w zgodzie z unijnymi standardami i regułami. Inaczej będziemy całą energię marnować na wyrażanie oburzenia wobec tych, którzy posiedli już owe umiejętności.

Polacy mają prawo oczekiwać od swych polityków czegoś więcej niż odgrywania roli mruczącego chóru. Mają prawo zobaczyć się na scenie. Jak jednego z głównych aktorów spektaklu.

Autor jest politologiem, był europosłem PiS, PJN i Polski Razem

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku