Młodzi, wykształceni zdradzili PO, socjalni zostali w domach

Kampania skupiona wokół gospodarki pozwoliła PiS zneutralizować bastiony Platformy

Aktualizacja: 28.10.2015 07:46 Publikacja: 27.10.2015 20:38

Młodzi, wykształceni zdradzili PO, socjalni zostali w domach

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Liczba głosów, które padły na PO (3,66 mln), to drugi najgorszy wynik w jej historii, licząc od 2005 r., czyli początku ery PO–PiS (w starciach parlamentarnych i prezydenckich, które mają zbliżoną frekwencję). Gorzej było tylko na początku, czyli w wyborach do Sejmu przed dziesięcioma laty, kiedy Platforma zdobyła 2,85 mln głosów, co również wystarczyło na 24 proc. poparcia (frekwencja była wtedy niższa).

Dla PiS 5,71 mln głosów uzyskane w tegorocznych wyborach do Sejmu to zaś drugi najlepszy wynik w historii ugrupowania. Lepszy uzyskał jedynie Jarosław Kaczyński (6,13 mln) w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2010 r. (nie porównujemy drugich tur, bo nie rywalizują w nich wszystkie ugrupowania). W ostatniej elekcji PiS udało się poprawić wynik Andrzeja Dudy z maja i partii z przegranych wyborów w 2007 r. (5,18 mln). W tamtych wyborach do Sejmu PO osiągnęła 6,7 mln głosów, ale przy wysokiej mobilizacji zwolenników PiS nie zdołał osiągnąć samodzielnej większości.

„Moherowa" PO

Gdzie rozpierzchli się wyborcy PO, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze w maju na Bronisława Komorowskiego głosowało w pierwszej turze 5 mln Polaków, a w wyborach do Sejmu przed czterema laty niemal tyle co teraz na PiS (5, 63 mln)?

Odpowiedź dają wyniki badania exit poll Ipsos dla TVP, Polsatu i TVN oraz analiza samej kampanii wyborczej.

PiS wygrał miażdżąco, mimo że największa frekwencja była w dużych miastach, a nie na wsi. Choć to na terenach wiejskich prawica tradycyjnie miała najwyższe poparcie, to po raz pierwszy od 2007 r. udało jej się wygrać we wszystkich rodzajach miejscowości, również w metropoliach powyżej 500 tys. mieszkańców. Symbolem tego jest odbicie Warszawy, która była pierwszym bastionem partii, gdy Lech Kaczyński w 2002 r. wywalczył tam prezydenturę.

PiS przekonał też do siebie wszystkie grupy wiekowe, a także wygrał we wszystkich grupach w podziale na wykształcenie, nawet wśród osób po studiach, dotąd ostoi PO.

Choć najmłodszych wyborców PO straciła już wcześniej, to po tych wyborach ostatecznie nie może już o sobie myśleć jako partii „młodych, wykształconych z wielkich miast". Gdy Donald Tusk jako lider opozycji użył w Sejmie pogardliwego dla dominujących wtedy wśród wyborców PiS starszych osób określenia „moherowa koalicja", nie mógł przypuszczać, że to właśnie wyborcy po 60. roku życia w 2015 r. będą najwierniejszymi zwolennikami jego partii. W tych wyborach poparcie wśród nich dla PO wynosiło 28 proc., a w najmłodszej grupie wiekowej 18–29 tylko 14 proc.

Zawiedli najprężniej ostatnio reprezentowani w elektoracie PO wyborcy tuż po trzydziestce (23,8 proc. poparcia w grupie 30–39 lat), którzy mocno stanęli za kandydatem PO jeszcze w wyborach prezydenckich kilka miesięcy temu. Na ich utratę musiała mieć z pewnością wpływ kampania wyborcza.

Wpływ na to mogły mieć dwa czynniki. Pierwszy – sprzeczne z obawami większości społeczeństwa stanowisko w sprawie przyjmowania uchodźców.

Drugi – wizerunkowa kampania PiS zapoczątkowana przez Dudę i kontynuowana przez Beatę Szydło zdjęła z PiS ostatecznie łatkę partii obciachowej i skierowanej do starszych. Pękła ostatnia bariera.

PGR zostaje w domu

Drugim ważnym czynnikiem była tematyka kampanii. Z badań PiS i PO wychodziło, że rządzącym najbardziej szkodzi dominacja tematów gospodarczych. Platformie przez lata udawało się uciekać z tego pola, co powodowało, że jej poparcie utrzymywało się na stabilnym poziomie ponad 30 proc. (taki wynik w tych wyborach pozwoliłby zablokować samodzielne rządy PiS).

I tym razem PO próbowała skierować uwagę na sprawy światopoglądowe. Ale reaktywność kampanii PO sprawiała, że nie mogła uciekać od tematów narzucanych przez PiS. Rządzący wdali się w licytację na temat wysokości płacy minimalnej czy oceny dokonań gospodarczych minionych ośmiu lat, co skończyło się hasłem: „Silna gospodarka, wyższe płace". Wejście na pole, na którym rywal budował konsekwentnie swoją pozycję od dłuższego czasu było dla PO zabójcze.

Efekt? Stosunkowo największe poparcie udało się zachować w zachodniopomorskim, północnej Wielkopolsce i w części Warmii i Mazur. Tyle że we wszystkich tych miejscach frekwencja była bardzo niska, inaczej niż w wyborach 2011 r. W domach został elektorat, do którego PO się mniej przyznawała. Wyczulony na obietnice socjalne, słabiej zarabiający, w dużej mierze zamieszkujący tereny popegeerowskie.

PO przegrała, bo nie chciała o nim pamiętać w swojej kampanii. Tak jakby sztab uwierzył w wizerunek partii zbudowany na potrzeby politycznego PR.

Liczba głosów, które padły na PO (3,66 mln), to drugi najgorszy wynik w jej historii, licząc od 2005 r., czyli początku ery PO–PiS (w starciach parlamentarnych i prezydenckich, które mają zbliżoną frekwencję). Gorzej było tylko na początku, czyli w wyborach do Sejmu przed dziesięcioma laty, kiedy Platforma zdobyła 2,85 mln głosów, co również wystarczyło na 24 proc. poparcia (frekwencja była wtedy niższa).

Pozostało 90% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać