Z negocjacjami w Unii Europejskiej jest jak z negocjacjami w rodzinie. Sztuka polega na tym, aby innych przekonać do swojego pomysłu w taki sposób, by sobie pomyśleli, że pomysł był ich, i z entuzjazmem go zrealizowali. Dokładnie tak było dziesięć lat temu z Partnerstwem Wschodnim. Udało się wtenczas zbudować program ścisłej współpracy z Unią Europejską dla sześciu państw na Wschodzie: Ukrainy, Białorusi, Mołdawii oraz trzech południowokaukaskich: Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Był to, jak widać po dekadzie, czas świetnej kondycji Unii Europejskiej, której liderzy myśleli o aktywnej wspólnej polityce zagranicznej. Były to też, jak widać z perspektywy, lata polskiej prosperity wewnątrz Unii: Polska, nie taka jeszcze zasiedziała w UE, była w stanie przekonać Szwecję, Niemcy, a potem kolejne państwa, że ma prawo do tego, by „polityka sąsiedztwa" dotyczyła nie tylko państw na południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego, ale także jej sąsiadów.