Na ćwiczeniach są jednak obserwatorzy, ale tylko zaproszeni przez Moskwę: z Pakistanu, Chin, Wietnamu, Malezji, Bangladeszu, Birmy, Uzbekistanu i Sri Lanki. Kolejnych siedem państw przysłało swoje oddziały: Mongolia, Armenia, Kazachstan, Tadżykistan, Kirgizja, Serbia, Indie. Jednak na Białorusi pojawi się tylko 50 kazachskich żołnierzy, innych dopuszczono jedynie do rosyjskich poligonów w głębi kraju. – Mińsk chciałby większego udziału strony kazachskiej, a może i innych krajów. Ale jego polityczna izolacja jest zbyt poważna – sądzi politolog z Niemiec Siergiej Bogdan.
Kogo bić
Zagadkę stanowi scenariusz manewrów. W 2017 roku wojska rosyjsko-białoruskie zwalczały siły Wesznorii, Lubenii i Wesbarii, czyli Litwy, Łotwy i Polski. W tym roku zaś Republika Polesie (Białoruś) i Centralna Federacja (Rosja) zmierzą się z Njaris (Litwą), Pomorią (Polską) oraz tajemniczą „Republiką Polarną”. Analitycy sądzą, że to któryś z krajów skandynawskich: Dania lub Norwegia, ale na razie nie potrafią wytłumaczyć dlaczego.
„Wszyscy będą ćwiczyli koordynację między poszczególnymi rodzajami sił zbrojnych, by prowadzić wspólne działania dużych formacji” – sądzi Kofman. Rosyjscy generałowie chcą też sprawdzić, jak działają ich świeżo sformowane oddziały, głównie w obwodzie kaliningradzkim, czy „poeksperymentować z nowymi pomysłami na użycie wojsk desantowych”. Na razie na jednym z kaliningradzkich poligonów testowane są roboty bojowe Platforma-M – niewysokie pojazdy służące do rozminowywania i wspierania piechoty. Jednocześnie rosyjski Sztab Generalny jest cały czas pod ogromnym wrażeniem błyskotliwego zeszłorocznego zwycięstwa armii azerskiej w wojnie o Górski Karabach, w której Azerowie użyli dużej ilości dronów. Dlatego na ćwiczeniach „nacisk zostanie położony na zwalczanie (…) tzw. rojów dronów”.
– Obecnie każde takie ogromne ćwiczenia zwiększają ryzyko niezaplanowanych prowokacji. Przy braku zaufania (między NATO i Rosją) może je wywołać nawet przypadkowy incydent. (…) Wszystko odbywa się na tle (rosyjskiej) wojowniczej retoryki, nie można wykluczyć, że jakiś nadgorliwy (rosyjski) patriota w stopniu kapitana czy pułkownika zechce się popisać przed „naczalstwem” – podsumowuje Melnyk.