Ad 4. Obowiązek sporządzenia planu rozprawy może mieć niepożądane skutki uboczne. Kiedy przebieg procesu zostanie spetryfikowany, trzeba przemyśleć środki przeciwdziałające jego dalszemu zabetonowaniu, czyli prowadzeniu rozprawy według planu, choć pewne czynności stały się zbędne lub wymagają zmiany. Zaplanowanie rozprawy na wiele dni sesyjnych następujących po sobie znaczy, że np. świadkowie mają od razu otrzymać wezwania na wszystkie posiedzenia. Jeżeli na pierwszej rozprawie strony zechcą zawrzeć ugodę albo wycofają część dowodów – trzeba będzie przemyśleć, kto poniesie koszty wezwania daremnie świadków i zatrudnienia biegłych, o kosztach administracyjnych sądu nie wspominając. W efekcie suma problemów związanych z przystąpieniem do ugody będzie zachęcała do dalszego procesowania się. Teraz jest odwrotnie i wiele beznadziejnych spraw kończy się ugodą.
Planowanie rozprawy a niezawisłość sędziowska
Nie można zapominać o wyższości sędziowskiego kierowania rozprawą nad planowaniem rozprawy. Bez trudu można sobie wyobrazić zarzuty przeciwko sędziom, którzy postanowili odstąpić od wcześniej ustalonego planu rozprawy. Są ku temu ważkie przyczyny, bo według projektowanego art. 2059 k.p.c. (umieszczonego w nowym rozdziale 2a. Organizacja postępowania) zawarte w planie rozprawy rozstrzygnięcia co do wniosków dowodowych zastępują postanowienia dowodowe. Projektodawca odwrócił więc porządek rzeczy. Teraz zaplanowanie rozprawy odnosi skutek w postaci dopuszczenia dowodów uwzględnionych w tym planie (proj. art. 2059 § 1 k.p.c.). Co ciekawe, oznaczenie terminów posiedzeń dla poszczególnych dowodów i ich kolejność nie są już wymagane i stanowią treść fakultatywną planu rozprawy (proj. art. 2059 § 2 pkt 3 i 4 k.p.c.). Zgodnie z projektem sąd może dokonać zmiany planu rozprawy, ale w tym celu musi wydać postanowienie poprzedzone wysłuchaniem stron (proj. art. 20511 § 1 k.p.c.).
W dotychczasowej praktyce potrzeba zmiany postanowień dowodowych wynikała z wniosków stron (przynajmniej jednej), a rozpatrzenie wymagało udziału przeciwnika na rozprawie, nie było więc problemu z dostosowaniem postanowień dowodowych do aktualnej sytuacji procesowej. Projektowany przepis wskazuje na zależność postanowień dowodowych od planu rozprawy, a zmiany są możliwe „jeżeli plan rozprawy stał się nieaktualny", co jest warunkiem silnie niedookreślonym. Czytając przepis dalej (proj. art. 20511 § 2 k.p.c.), dostrzegamy, że sprzeciw choćby jednej ze stron przeciwko proponowanej zmianie wymusza ponowne przeprowadzenie posiedzenia przygotowawczego. Strona zainteresowana przewlekaniem zyska więc nowe narzędzie obstrukcji, nie mniej skuteczne niż projektowany do derogacji art. 217 k.p.c.
Co Platon powiedziałby dzisiaj?
Platon dostrzegłby z pewnością ogrom przepisów i innych regulacji, oraz potęgę zbudowanej na nich biurokracji. Dlatego musiałby nieco zaktualizować swoje spostrzeżenia, aby uwzględnić warunki, w jakich dzisiaj pracują sędziowie – profesjonalne przygotowanie, zawodowe wykonywanie obowiązków i wsparcie administracją. Powiedziałby więc może, że dobre prawo i dobra organizacja uczyni dobrym nawet złego sędziego. A złe prawo i organizacja uczynią najlepszego sędziego złym sądem. Bo dobry sędzia nie pokona przeszkód wywoływanych błędami prawa. Nie zmieni też organizacji, która narzuca mu sposób wykonywania obowiązków. Idealizm platoński zakładał wyższość idei nad ich odzwierciedleniem w świecie materialnym. Idea prawa pochodząca ze świata idealnego powinna więc wyznaczać standardy jego stosowania w realnym świecie. Dlatego można się spodziewać zdumienia a nawet irytacji mistrza Platona, dlaczego mając takie cuda jak GSM, internet, zaufane profile itd. służące do natychmiastowego przekazywania informacji, sądy grzebią się i toną w stosach papierowej korespondencji. Na Zeusa – z małym pudełkiem przy uchu gadają z końca świata na drugi jego koniec, wszystko wiedzą, stukając palcem w ekranik, a nie potrafią zwołać rozprawy zakończonej wyrokiem. O tempora, o mores! Dawniej było szybciej!
To jakość wykonania przesądzi o sensie zmian
Wbrew różnym wątpliwościom nie powinno się podważać sensu planowania nie tylko rozpraw, ale i całego postępowania sądowego. Nie ma też żadnego usprawiedliwienia praktyka odraczania rozpraw na dalekie terminy, połączona ze spontanicznością ich przebiegu. Przyczyną są przepisy kodeksowe, które pozwalają bez istotnych ograniczeń dawkować wnioski dowodowe i procesowe aż do zamknięcia rozprawy. Ono jest niezwykle trudne, a art. 217 k.p.c. służy głównie do przedłużania postępowania. Jeżeli sąd ma zaplanować rozprawę i proces, nie można dalej tolerować tego przepisu w dotychczasowym kształcie. Prawo do obrony daje się pogodzić z dyscypliną postępowania, jeżeli nowe wnioski dowodowe i procesowe zostaną ograniczone do odpierania zarzutów strony przeciwnej. Aby można się było bronić, a nie przeciągać postępowanie dla innych powodów. Do tego derogacja art. 217 k.p.c. w całości nie jest konieczna, można wręcz zaproponować tylko jedną zmianę: w § 1 zastąpić słowo „lub" słowem „wyłącznie", co spowoduje oczekiwany skutek. Wprowadzenie w miejsce art. 217 k.p.c. nowego rozdziału 2a o organizacji postępowania znacząco ogranicza sędziowskie kierownictwo postępowaniem sądowym w sprawach cywilnych. A właśnie w tym kierownictwie oraz dyskrecjonalnej władzy sędziego widziano dotąd metodę na zapewnienie sprawności postępowania. Taka doktryna obowiązuje np. w prawie amerykańskim i brytyjskim.
Osobnym zagadnieniem do ustrojowego wyjaśnienia jest lokalizacja przepisów o planowaniu rozprawy w strukturze k.p.c. i zasadach postępowania cywilnego. Obrane rozwiązanie musi najpierw przejść test pragmatyczny, czyli obronić się przed zarzutami, że nowa zasada będzie źródłem nowych obowiązków (czyli udręki dla stron i sądu) oraz dalszym postępem w dziele wydłużania postępowania. Następną próbą jest test pozorności: czy wymagane planowanie rozprawy nie stanie się aktem czysto formalnym, zewnętrznym i pozornym, bo pozbawionym rzeczywistej treści. Oba testy są zdawalne, jeżeli planowanie stanie się immanentną częścią dopuszczania dowodów. Obecnie sąd wskazuje równocześnie, kiedy zostaną zrealizowane. Nie przyspieszyłoby procedowania, gdyby sąd miał najpierw dowody dopuszczać, a potem dodatkowo planować rozprawę. Jeżeli część sędziów tak zrozumiała projektowaną zmianę, to ich praktyka stała by się karykaturą woli ustawodawcy i należy to wziąć pod uwagę przy pracach legislacyjnych nad projektem.