Organizacje pozarządowe kilka godzin przekonywały w poniedziałek wiceministra, koordynatora służb specjalnych Macieja Wąsika do zmian w projekcie ustawy o jawności życia publicznego. Na początku spotkania z autorami uwag do projektu to jednak Wąsik zaskoczył wszystkich, informując, że wycofuje się z propozycji, by urząd mógł odmówić udzielenia informacji publicznej, uznając, że autor pytań działa uporczywie. Krytykujący ten pomysł wskazywali, że kryteria uznania kogoś za uporczywego są niejasne i nieostre, co spowoduje uznaniowość organu.
Wąsik zadeklarował też, że odstąpi od innej kontrowersyjnej propozycji: uzależnieia udostępnienia informacji publicznej od wniesienia opłaty za jej przygotowanie. Krytycy wskazywali, że taki wymóg może stać się blokadą dla wielu zainteresowanych. Dziś urząd opłatę każe uiścić po udzieleniu informacji, a o jej wysokość można się sądzić.
Trzecia niespodzianka to deklaracja ministra, że ustawa, która także zasadniczo poszerza krąg osób zobowiązanych do składania oświadczeń majątkowych i sprowadza na szczebel samorządu terytorialnego przepisy zapewniające przejrzystość lobbingu, może nie wejść w życie od Nowego Roku – jak pierwotnie planowano.
Eksperci wskazywali na mankamenty, np. w ustawowej definicji lobbingu: mówi ona, że obowiązek ujawnienia mocodawców nie dotyczy lobbysty, który jest zatrudniony na umowę o pracę. W ten sposób w szarą strefę wpadną tzw. lobbyści zatrudniani przez duże firmy na etat lub choćby jego ułamek. Podobnie prawnicy reprezentujący klientów przed organami władzy. Większość zawodowych lobbystów nie spełni więc definicji z ustawy – przestrzega mec. Marcin Wiszowaty, prof. Uniwersytetu Gdańskiego.
Na pułapkę w przepisie o przejrzystości stanowienia prawa zwraca uwagę Marcin Wolny, ekspert Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.