Pomysł polega na tym, żeby [b]dopuścić mediację sądową w sprawach załatwianych w postępowaniu uproszczonym. Tryb ten obejmuje drobne spory o wykonanie umowy – w tym zwłaszcza o zapłatę[/b]. Dziś mogą one trafić do tzw. mediacji umownej, prowadzonej bez udziału sądu z woli samych zainteresowanych.
Problem polega na tym, że w praktyce jako tako działa tylko mediacja sądowa. Sądowi aż do zamknięcia pierwszego posiedzenia wyznaczonego na rozprawę wolno skierować strony do mediacji. Możliwości takiej nie ma on jednak w sprawach rozpoznawanych w postępowaniu nakazowym, upominawczym i uproszczonym. A takich właśnie jest najwięcej. Z własnej woli ani przedsiębiorcy, ani inne podmioty do mediacji niezbyt się kwapią.
Przyczyny takiego stanu rzeczy są różne. Jedni mówią o niskiej świadomości prawnej czy braku odpowiedniej polityki informacyjnej, inni o małej wierze naszych firm w skuteczność mediacji jako sposobu osiągnięcia porozumienia w relacjach z kontrahentem.
Jakakolwiek jest prawda, mediacja nie działa tak, jak wymarzyli to sobie autorzy przepisów o tym sposobie rozwiązywania sporów, które kilka lat temu pojawiły się w kodeksie postępowania cywilnego.
[srodtytul]Rozwody i separacje[/srodtytul]