Dla polskiego przedsiębiorcy nawiązanie współpracy z europejskim odbiorcą było i jest nie tylko szansą na osiągnięcie dużego zysku, ale również oznaką pewnego prestiżu i potwierdzeniem, że jego towar ma światową jakość. Niestety, dążąc do zawarcia lukratywnych kontraktów, nasze firmy nie zawsze zważają na ryzyko i formalności.
Ryzyko zaś jest spore. W sytuacji bowiem, gdy zagraniczny kontrahent odmawia zapłaty za dostarczony towar, podjęcie jakichkolwiek działań w celu uzyskania należnej zapłaty wiąże się z korzystaniem z usług zagranicznych prawników lub polskich kancelarii specjalizujących się w obcym prawie – w efekcie z ponoszeniem dużych kosztów, i to już na początku postępowania.
Jeśli przedsiębiorcy nie zapłacono za dostarczony towar, często nie ma on płynności finansowej, a wówczas może wydawać pieniądze tylko na absolutnie niezbędne rzeczy. W tej sytuacji wielu z nich stawia sobie pytanie, czy warto toczyć sprawę sądową przed zagranicznym sądem. Niestety ze względu na koszty obsługi prawnej często gra nie jest warta świeczki.
[srodtytul]Przed obcym sądem[/srodtytul]
Zapłaty za dostarczony za granicę towar można się domagać przed sądem państwa, do którego towar trafił lub miał trafić. Zgodnie bowiem z przepisami art. 5 rozporządzenia Rady (WE) nr 44/2001 z 22 grudnia 2000 r. o jurysdykcji oraz uznawaniu i wykonywaniu orzeczeń w sprawach cywilnych i handlowych osoba, która ma miejsce zamieszkania na terytorium państwa członkowskiego, może być pozwana w innym państwie członkowskim przed sąd miejsca, gdzie zobowiązanie zostało wykonane albo miało być wykonane (art. 5 pkt 1 lit. b). Przepisy rozporządzenia nr 44/2001 stanowią zatem, iż w przypadku sprzedaży rzeczy ruchomych sądem, przed którym należy wytaczać powództwo o zapłatę, jest sąd tego państwa, do którego rzeczy te zgodnie z umową zostały dostarczone albo miały zostać dostarczone.