To swobodna parafraza hasła z pierwszej polskiej encyklopedii pióra Benedykta Joachima Chmielowskiego. Ksiądz Chmielowski uznał, że w zacnym i poważnym dziele nie ma sensu opisywać czegoś tak oczywistego jak koń. I podobnie nie ma chyba już sensu kolejny raz wracać do opisu kondycji rynku usług prawnych.
Choć jeszcze niedawno rysowały się szanse na jego choćby małą zmianę na korzyść profesjonalnych pełnomocników. Od lat samorządy radcowski i adwokacki apelowały do kolejnych ministrów sprawiedliwości o zmianę wysokości stawek za czynności adwokatów i radców prawnych.
Nikt rozsądny nie postulował, by zwiększyć je do poziomu niemożliwego do udźwignięcia dla budżetu państwa. Chodziło o to, by je urealnić, biorąc pod uwagę przynajmniej inflację od 2002 r., czyli od uchwalenia poprzedniego rozporządzenia w tej sprawie.
Wydawało się, że te postulaty można spełnić. Tym bardziej że to właśnie państwo nakłada na profesjonalnych prawników obowiązek pomocy z urzędu. Tyle że powinno się też wywiązać z powinności zapewnienia realnej zapłaty za prowadzenie zleconej sprawy.
Na tym tle zaskakują projekty nowelizacji rozporządzenia w sprawie opłat za czynności adwokatów i radców prawnych. Powstały na kanwie tzw. dużej nowelizacji procedury karnej. Nie wdając się w szczegóły, należy stwierdzić, że zmiany nie idą w dobrym kierunku. Przede wszystkim znowu nie skorzystano z okazji, by wprowadzić kompleksową zmianę systemu, który bez wątpienia nie służy profesjonalnym pełnomocnikom. I to wszystko przy świadomości, że nowelizacja procedury karnej zdecydowanie poszerza krąg osób mogących korzystać z obrońcy z urzędu.