Tymczasem w razie utraty bądź zniszczenia walizki straty są zwykle dużo wyższe niż zagwarantowane w polisie 500–1000 zł. Zwłaszcza jeśli w środku znajdował się sprzęt elektroniczny albo drogi ekwipunek sportowy. Dlatego przed wyjazdem, np. na narty, warto oszacować, ile kosztuje to, co zabieramy na wyprawę i odpowiednio dobrać wariant ubezpieczenia.
– Oferujemy różne możliwości zabezpieczenia bagażu – w opcji podstawowej w razie straty wypłacamy 300 euro, ale możliwe jest też rozszerzenie ochrony do 1000 euro – wyjaśnia Mariusz Górski, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Zagranicznych w TU Europa. Zakład proponuje również podniesienie sumy ubezpieczenia o dodatkowe 500 euro, oczywiście za dopłatą.
Koszty takiej polisy nie są wysokie. W wypadku PZU wyjazd na narty do Austrii na 7 dni, przy sumie ubezpieczenia dla kosztów leczenia 160 tys. zł, oznacza wydatek zaledwie 44 zł. Jeśli dodatkowo zabezpieczymy bagaż na 1 tys. zł, to łącznie z klauzulą uszkodzenia sprzętu sportowego składka wzrośnie o 5,40 zł.
Skoro polisy na bagaż nie są drogie, to dlaczego turyści niezbyt chętnie po to zabezpieczenie sięgają? Odpowiedź tkwi w warunkach, jakie muszą być spełnione, aby pieniądze z polisy dostać. Concordia zastrzega np., że odpowiada wyłącznie za szkody powstałe na skutek pożaru, huraganu, powodzi, lawiny, uderzenia pioruna, trzęsienia ziemi oraz zalania z urządzeń wodno-kanalizacyjnych. W grę wchodzi też wypadek w komunikacji lądowej, wodnej lub powietrznej (udokumentowanej protokołem odpowiednich służb), kradzież z włamaniem lub rozbój, nieszczęśliwy wypadek bądź nagłe zachorowanie.
Jeśli bagaż zginie w trakcie podróży, Concordia przejmuje odpowiedzialność tylko wtedy, gdy został on powierzony przewoźnikowi lub oddany do przechowalni. W tym wypadku jednak podróżni kierują pretensje do linii lotniczych. Mają one obowiązek wypłacić ekwiwalent za zagubioną walizkę, a w wypadku opóźnienia jej dostarczenia pokryć koszty zakupu niezbędnych przedmiotów.