W 2014 r. Skarbiec Holding zarobił na czysto 18,4 mln zł wobec 28,9 mln zł rok wcześniej. Pogorszenie wyniku było spowodowane m.in. kosztami przeprowadzenia IPO firmy (1,6 mln zł) oraz programu motywacyjnego dla kierownictwa (3,4 mln zł). Zysk netto skorygowany o te wydarzenia wyniósłby 23,3 mln zł.

Drugi powód niższego zysku to odpływ z funduszy, na których TFI zarabiają najwięcej – tych o najbardziej ryzykownych strategiach. Z portfeli akcji zarządzanych przez Skarbca w zeszłym roku wypłacono o ponad 140 mln zł więcej, niż do nich wpłacono.

Ten rok ma się okazać lepszy od poprzedniego. – Zakładamy, że do wszystkich funduszy wysokomarżowych, zarządzanych przez polskie TFI, napłynie ok. 3 mld zł netto – prognozuje Marek Rybiec, prezes Skarbca. – Mniej więcej 1 mld zł do funduszy akcji polskich oraz zagranicznych, 1 mld zł do funduszy mieszanych, inwestujących zarówno w akcje, jak i obligacje i 1 mld zł do strategii typu absolutnej stopy zwrotu – precyzuje. Jego zdaniem łączne napływy do TFI będą nie niższe niż w 2014 r., kiedy wyniosły 10,4 mld zł.

Żeby uszczknąć jak najwięcej z tego tortu, Skarbiec zamierza koncentrować się na sprzedaży poprzez sieć bankową. – Wraz ze spadkiem stóp procentowych banki będą doradzać klientom przerzucanie oszczędności z lokat do funduszy oraz z funduszy bezpiecznych do bardziej ryzykownych – przewiduje Rybiec. – Inwestowanie w obligacje skarbowe robi się coraz bardziej ryzykowne. Nie sądzę, by banki rekomendowały klientom inwestycje w fundusze dłużne, zwłaszcza jeśli rentowność dziesięciolatek spadnie do 1,5–2 proc. – wtóruje mu Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.