Pod lupą Polaków znajduje się Belgosstrakh, który Mińsk zamierza wystawić na sprzedaż. Nie jest jeszcze znana data prywatyzacji ani cena spółki. Eksperci twierdzą, że polski ubezpieczyciel nie musiałby wydawać wiele pieniędzy na białoruską inwestycję. – PZU mógłby spróbować powalczyć o Belgosstrakh. Nie jest to duży rynek, a branża jest na wczesnym etapie rozwoju, więc zapewne przejęcie nie kosztowałoby dużo – zaznacza Marcin Materna, dyrektor departamentu analiz Domu Maklerskiego Millennium.

[wyimek]6 tysięcy osób zatrudnia największa firma ubezpieczeniowa na Białorusi[/wyimek]

Sam zainteresowany oficjalnie nie wypowiada się w tej sprawie. – PZU z zasady nie komentuje swoich planów i decyzji inwestycyjnych – ucina Michał Witkowski, rzecznik prasowy grupy. W ubiegłym tygodniu Andrzej Klesyk, prezes ubezpieczyciela, zapowiadał, że spółka ma znaczące środki na przejęcia. Jednak obecnie trudno wskazać potencjalne cele do przejęcia w Europie Środkowej. Z kolei od osoby zbliżonej do zarządu PZU dowiedzieliśmy się, że na rynku białoruskim działają dwie – trzy firmy, którym przyglądają się Polacy. Nasz informator podkreśla też, że Białoruś może być dla PZU ciekawym obszarem m.in. dlatego, że ubezpieczenia obowiązkowe są tam rzeczywiście powszechnie kupowane, co nie jest regułą na innych rynkach wschodnich.

W grę wchodzą nie tylko przejęcia. Osoba związana z białoruskimi władzami twierdzi, że są prowadzone rozmowy o utworzeniu na Białorusi wspólnej spółki PZU i Belgosstrakhu. Do niego należy obecnie 57 proc. rynku ubezpieczeniowego. Zatrudnia 6 tysięcy osób i w pierwszym półroczu jego przypisana składka sięgnęła równowartość 550 mln zł. Ze względu na miejscowe przepisy prywatnym ubezpieczycielom trudno konkurować z Belgosstrakhem. Jedynie firmy, w których 50 proc. udziałów ma państwo, mogą oferować obowiązkowe ubezpieczenia.