Przyczynami gorszej sytuacji światowej gospodarki mają być, jego zdaniem, wojny handlowe i niepewna sytuacja w polityce, taka jak chociażby związana z brexitem. W tej sytuacji trzeba się liczyć, że linie lotnicze będą jeszcze usilniej starały się maksymalnie wypełnić samoloty. W tej chwili przewoźnicy zarabiają, gdy sprzedadzą średnio 64,8 procent miejsc w samolocie (dla samej Europy jest to 70 procent), podczas gdy średnia w 2018 r. dla wszystkich przewoźników wyniosła 81,9 procent.
Tegoroczny globalny zysk operacyjny (liczony z przewozami cargo) wyniesie 55,8 mld dolarów, zysk netto – 32,3 mld dolarów. W przeliczeniu na jednego pasażera to 7,75 dolara. Najwięcej zarobią Amerykanie - 15,08 dolara od pasażera, przewoźnicy europejscy znacząco mniej – 6,65 dolara. W przyszłym roku ta różnica jeszcze się zwiększy - podczas gdy Amerykanie znów zwiększą zyski do 16,77 dolara, w Europie będzie to już tylko 6,4 dolara. Powody? Głównie podwyżki cen biletów i znacznie słabsze w Ameryce niż w Europie, naciski na podwyższenie płac.
Europejscy klienci linii lotniczych też powinni liczyć się z podwyżkami cen biletów, głównie właśnie z powodu rosnących kosztów pracy, tyle że ostra konkurencja ze strony linii niskokosztowych, a także między tymi liniami, uniemożliwi drenowanie ich kieszeni.
Kosztowna dla branży w Europie, znacznie droższa niż w innych regionach świata, jest również infrastruktura i mnóstwo regulacji. Amerykanie dodatkowo jeszcze wyspecjalizowali się w wyciąganiu od pasażerów najróżniejszych opłat i dopłat. Dzięki temu zarabiają nawet kiedy rejs jest wypełniony w 57 procentach.
Ale są i dobre wiadomości. Mimo ostatniej decyzji OPEC o zmniejszeniu wydobycia ropy naftowej, średnia cena ropy Brent w 2019 r. ma wynieść według prognozy IATA 65 dolarów, wobec 73 dolarów średniego notowania w 2018 roku.