„Proces przeglądu wszystkich funkcji tych maszyn jest bardzo drobiazgowy, nie ma w nim żadnych ograniczeń czasowych, ani wyznaczonego terminu, kiedy maszyna mogłaby wrócić do lotów pasażerskich" — czytamy w oświadczeniu agencji wydanym 26 czerwca. FAA podkreśla, że Boeing będzie musiał się uporać z nowym problemem. Dennis Muilenberg , prezes Boeinga jest jednak przekonany, że MAXy będą mogły wrócić do normalnych operacji jeszcze przed końcem lata.
Boeing pójdzie za radą Trumpa? Rozważa zmianę nazwy MAX
Nowy problem z prowadzeniem maszyny został ujawniony podczas testów na symulatorze. Piloci ćwiczyli wówczas stabilizowanie maszyny i przechodzili wszystkie procedury. Okazało się, że jedna z nich zajmuje zbyt wiele czasu i piloci testowi FAA mieli kłopot z szybką reakcją. Na razie nie wiadomo, czy trzeba będzie wymienić chip, czy też wadliwe jest oprogramowanie, co dla Boeinga byłoby łatwiejsze do szybkiej naprawy. Na ziemi stoi dzisiaj ponad 500 Boeingów 737 MAX. Z tego 380 to maszyny dostarczone pasażerom, pozostałe zostały wyprodukowane po 12 marca 2019 i uziemione w Stanach Zjednoczonych.
Boeing natychmiast zareagował na informację FAA. Przyznał, że agencja poleciła rozwiązanie tego problemu poprzez zmianę oprogramowania, co bezzwłocznie zostało wykonane. W oświadczeniu producent podkreślił, że zmiany w oprogramowaniu ułatwią pracę pilotom, ponieważ zmniejszą ich obciążenie pracą.
Ujawnienie nowego problemu z MAXami oznacza, że FAA rzeczywiście przestała ulgowo traktować Boeinga, mimo tego Dennis Muilenburg jest przekonany, że wszystkie naprawy zostaną zaakceptowane przez regulatorów bardzo szybko, a samoloty powrócą do floty przewoźników jeszcze przed końcem lata, czyli do września. Prezes Boeinga zapewnił również, że wszystkie linie, które ucierpiały z powodu kłopotów z MAXami otrzymają odpowiednie zadośćuczynienie.