Wszystkie samoloty powinny mieć teraz maski na pokładzie

Pasażerowie wykazujący niepokojące objawy są natychmiast izolowani w samolotach i na lotniskach – mówi Patrick Ky, dyrektor zarządzający Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA).

Publikacja: 06.02.2020 20:00

Wszystkie samoloty powinny mieć teraz maski na pokładzie

Foto: materiały prasowe

Zgodzi się pan, że w lotnictwie mamy w tej chwili czas potężnych turbulencji: brexit, koronawirus, uziemione boeingi 737 MAX. Jaki to będzie miało wpływ na sytuację transportu lotniczego, a zwłaszcza jego bezpieczeństwo?

Brexit nie dotyczy jedynie transportu lotniczego. Trzeba będzie poczekać na konkretne umowy, także dotyczące naszej branży. W przypadku koronawirusa samoloty stały się środkiem transportu dla tej epidemii. I tutaj nie ma wątpliwości, że ucierpimy z tego powodu. Wystarczy przypomnieć sobie epidemię SARS, kiedy to popyt na podróże lotnicze drastycznie się zmniejszył. Teraz odczujemy to w Europie, ale najbardziej ucierpią linie i lotniska azjatyckie. Podobnie z uziemieniem MAX-ów. Oczywiście Europa to odczuła, ale MAX-y kupowały linie na całym świecie. Pamiętam, jak nieco ponad dwa lata temu, kiedy w 2017 roku mówiło się, że jest to najbezpieczniejszy rok w historii lotnictwa. Ostrzegałem wtedy kolegów: za wcześnie się cieszycie. Bo z bezpieczeństwem jest tak, że wszystko może być w porządku, ale rok kolejny może się okazać bardzo trudny. I widać to doskonale na przykładzie MAX-ów. Wystarczyła jedna katastrofa, w której ginie ponad 160 osób i nie ma już powodów do optymizmu.

To pan naciśnie guzik, który zakończy uziemienie B737 MAX. Czy jest pan optymistą, jeśli chodzi o powrót tej maszyny?

Jestem przekonany, że MAX-y wrócą do latania. A to, co powiedział Boeing, że będzie to w połowie roku, wydaje mi się całkiem realistyczne.

I jest pan zadowolony z postępu prac „naprawczych"?

40 osób pracujących dla EASA w tej chwili jest na miejscu u Boeinga. I rzeczywiście widzimy postępy w tych pracach. Nasza współpraca nie dotyczy zresztą jedynie słynnego już systemu kontroli trakcji lotu MCAS. Nadal nie dostaliśmy odpowiedzi na wszystkie pytania, ale nie ukrywam, że widzimy już światełko w tunelu. Czyli będzie można stwierdzić, że maszyna może bezpiecznie latać. Ale przecież oprócz tego pozostaje jeszcze niezbędne szkolenie pilotów, jak tę maszynę przywrócić do latania z pasażerami. Nad tym trzeba będzie jeszcze popracować, bo przecież jest to równie ważne, jak zdolność maszyn do latania. Nad tym teraz właśnie pracujemy i z Boeingiem, i z amerykańskimi regulatorami ruchu lotniczego. Więc wszystko idzie w dobrym kierunku, ale tu nie może być pośpiechu.

W czasie kryzysu MAX-a EASA jest wymieniana jako regulator, który w przywróceniu tych maszyn do latania będzie miał najwięcej do powiedzenia. Czy nie jest tak, że kryzys MAX-a wzmocnił EASA?

Rzeczywiście dzisiaj jedyną agencją, która jest w stanie rozmawiać jak równy z równym z Boeingiem i amerykańską Federalną Agencją Lotnictwa (FAA), jest EASA. Szczerze powiem, że nie zawsze mi odpowiada, jak ważni się staliśmy, bo chwilami jesteśmy zbyt mocno eksponowani. Ale jeśli chodzi o bezpieczny transport lotniczy, to EASA właśnie stała się dla świata punktem odniesienia. Mamy coraz więcej kontaktów w Azji, Ameryce Łacińskiej, Kanadzie. Wszyscy chcą z nami współpracować. Właśnie podpisaliśmy porozumienie o współpracy z Meksykiem. Pomagamy Tajlandii i Wietnamowi, ponieważ jesteśmy bardziej liberalni i elastyczni niż Amerykanie. Bo jesteśmy Europejczykami i działamy na podstawie kompromisów. Jesteśmy również mniej uwikłani w politykę. Misją amerykańskiej FAA jest zapewnienie globalnego przywództwa Ameryce. Misją EASA jest zapewnienie bezpiecznych podróży pasażerom.

W związku z epidemią koronawirusa niektóre linie zawiesiły rejsy do Chin, inne latają normalnie. Jak pan ocenia taką sytuację?

W tej kwestii bardzo blisko współpracujemy z Komisją Europejską. I postępujemy tak, jak zdecydują organizacje odpowiadające za kwestie zdrowia publicznego. Kiedy powiedziano nam, że mamy monitorować pasażerów przylatujących z Chin, natychmiast zaczęliśmy to robić. Wydaliśmy również zalecenia liniom, które wprawdzie nie latają do Chin, ale mogą mieć pasażerów przesiadkowych. Podobnie jest z zaleceniami dla personelu pokładowego, który powinien obserwować pasażerów wykazujących oznaki typowe dla koronawirusa. To też zrobiliśmy. Wszystkie samoloty powinny mieć teraz maski na pokładzie, żeby z nich korzystać w razie potrzeby. A pasażerowie wykazujący niepokojące objawy są natychmiast izolowani w samolotach i na lotniskach. Ale od razu uprzedzam ewentualne pytanie: EASA nie ma nic do powiedzenia np. w kwestii, czy Air China powinna latać do Warszawy czy też nie.

Jak pan dzisiaj ocenia lotniczą infrastrukturę w Europie? Czy mamy wystarczającą liczbę kontrolerów ruchu lotniczego, a lotniska są przygotowane do stale rosnących przewozów?

Pięć lat temu mówiliśmy o zatłoczonych lotniskach, co w niektórych krajach nadal nie zostało zrozumiane i się tym odpowiednio nie zajęto. Dlatego z zadowoleniem słyszę o postępach w przygotowaniu do budowy dużego centralnego portu lotniczego w Polsce. Dzięki takim projektom problem zatłoczonych lotnisk z niewystarczającą przepustowością się rozwiąże. Tłok na niebie powinniśmy przewidzieć wcześniej. W dalszym ciągu brakuje kontrolerów w rejonie Karlsruhe czy Marsylii. Niestety, w tym przypadku system jest wyjątkowo mało elastyczny i nie można po prostu przenieść kontrolerów z Maastricht do innego węzła, gdzie ich brakuje. W dzisiejszej rzeczywistości taka sytuacja jest pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Kluczowe dla europejskiego ruchu lotniczego centra kontroli lotów budowane były w latach 60. i 70., kiedy ruch był nieporównanie mniejszy niż obecnie, i powstawały tam, gdzie były radary. Dzisiaj ruch lotniczy np. między Francją i Polską może być prowadzony nawet z Ameryki, więc ścisły podział nieba jest wręcz nielogiczny.

Pana szefem, przewodniczącym Rady Zarządzającej EASA, jest dzisiaj Polak, prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC) Piotr Samson. Jak to możliwe, że Polska z niedużym jeszcze ruchem lotniczym stała się tak ważna w Europie?

Co ciekawe, Piotr Samson został wybrany na to stanowisko jednogłośnie i to w głosowaniu tajnym. To naprawdę wyjątkowa sytuacja, bo przecież poszczególne kraje mogą mieć różne opinie, więc pokazuje, jak Polska stała się ważna. I bardzo nam zależy, aby pozycja Polski w europejskim lotnictwie była jak najsilniejsza. Naszym zdaniem ULC jest silną i kompetentną organizacją, która z powodzeniem będzie mogła przejąć część zadań wykonywanych dzisiaj przez Brytyjczyków, którzy po brexicie odejdą także z EASA. Do tego jednak ULC musi otrzymać dodatkowe środki, które przecież szybko się zwrócą. ULC potrzeba dodatkowych kadr, ale żeby pozyskać kompetentnych pracowników, trzeba im dobrze zapłacić. Widzę jednak, że jest z tym problem.

Patrick Ky jest szefem Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego od 1 września 2013 r. Jest Francuzem. Wcześniej pracował w Eurocontrol i Komisji Europejskiej. Pilot związany z transportem lotniczym od 24 lat. Skończył prestiżową Ecole Polytechnique w Paryżu. Posiada stopnie naukowe Uniwersytetu w Tuluzie i amerykańskiego Massachussetts Institute of Technology.

Transport
Pakistan zamknął przestrzeń powietrzną dla Indii. Dłuższe loty z Europy do Azji
Transport
Donald Trump stracił cierpliwość do Boeinga. Kupi dla siebie używany samolot
Transport
Ryanair gotowy zrezygnować z 330 boeingów. To efekt ceł Trumpa
Transport
Rosjanie chcą skopiować model Airbusa. Przekonali już Białoruś
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Transport
CPK przyspieszy wypłatę odszkodowań za wywłaszczenia
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne