1 października w życie wejdzie tzw. ustawa lex Uber, której celem jest ujednolicenie rynku przewozu osób. O ile tradycyjne korporacje taksówkarskie będą działać jak dotychczas, o tyle dla części operatorów pośredniczących w usługach przez aplikację to prawdziwa rewolucja. – Od czwartku nasza flota w całości składać się będzie z licencjonowanych kierowców, którzy posiadają lokalne oznaczenia taxi na autach. Natomiast okaże się dopiero, czy konkurencyjne platformy, których model funkcjonowania na rynku polegał na współpracy tylko z nielicencjonowanymi kierowcami, przejdą tę transformację – mówi Krzysztof Urban, zarządzający Free Now w Polsce.
Czytaj także: Uber wraca do Londynu. To będzie bitwa z operatorami taksówek
Jak tłumaczy, nowe wymogi mogą dla nich oznaczać konieczność rezygnacji ze współpracy z wieloma kierowcami, którzy nie spełniają wymogów nowej ustawy. A już dziś brak rąk do pracy w tym zawodzie. Szacuje się, że w ciągu niecałego roku z branży odeszło ponad 30 proc. taksówkarzy, teraz z rynku zniknąć może nawet 70 proc. tych, którzy dotąd jeździli dla platform łączących ich z pasażerami, ale bez licencji taxi.
– Niektórzy nie zdecydowali się na wyrobienie licencji, utracili więc możliwość otrzymywania zleceń z naszej platformy – potwierdza nam Michał Konowrocki, dyrektor Zarządzający Uber Polska.
– Tej jesieni przemieszczanie się po polskich miastach może zająć pasażerom nieco więcej czasu – dodaje Łukasz Stachowiak, country manager w firmie Bolt.