O co w tym chodzi? Przecież Flybe już raz zbankrutował — w czasie pandemii koronawirusa. Potem podniósł się dopiero w kwietniu 2022 i wykonywał kilka połączeń wewnętrznych w Wielkiej Brytanii, latał także do Amsterdamu. Bankructwo ogłosił 28 stycznia, zostawił wtedy na ziemi 2,5 tysiąca pasażerów. Czyli słaba linia z niedobrą przeszłością.
Co w takim razie jest w niej interesującego? Otóż sloty (działki czasowe startów i lądowań) na dwóch ważnych europejskich lotniskach — 7 na londyńskim Heathrow i 5 na amsterdamskim Schiphol. Dwóch z trzech najbardziej obciążonych lotniskach na naszym kontynencie. Trzeci to Frankfurt, który zapowiada, że już teraz będzie musiał ograniczyć liczbę operacji, bo nie ma wystarczającej liczby pracowników, aby obsłużyć rosnący popyt na podróże lotnicze.
Czytaj więcej
John Holland-Kaye, prezes największego europejskiego lotniska London Heathrow został odwołany pr...
Teraz syndyk nadzorujący proces upadłościowy Flybe ma tylko kilka dni, aby przeorganizować jego przyszłość. A Air France-KLM i Lufthansa rozpoczęły rywalizację i zapewne podzielą się slotami, które są warte więcej niż samo Flybe. Konsorcjum francusko-holenderskie ma tutaj przewagę nad Niemcami, ponieważ Lufthansa jest na ostatniej prostej do przejęcia włoskich linii ITA. Według informacji dostępnych na rynku finał może nastąpić już w marcu. Jest bardzo mało prawdopodobne, aby Komisja Europejska zgodziła się na przejęcie przez Lufthansę kolejnego przewoźnika.
Z kolei AF-KLM także ubiegały się o przejęcie ITA, ale proponowały stworzenie konsorcjum przewoźników, do których jeszcze doprosiły amerykańską Deltę. Rząd w Rzymie z kolei chce się pozbyć linii, która przez lata ponosiła straty. Lufthansa ma przejąć poczatkowo 40 proc. ITA, potem resztę.