Prezes lotniska Rzeszów-Jasionka: Wszyscy działamy na adrenalinie

To tak jakby Stal Rzeszów zagrała w Lidze Mistrzów – mówi o wzroście po wybuchu wojny międzynarodowego znaczenia lotniska Rzeszów-Jasionka jego prezes Adam Hamryszczak.

Publikacja: 29.12.2022 03:00

Prezes lotniska Rzeszów-Jasionka: Wszyscy działamy na adrenalinie

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Nagroda Centre for Aviation (CAPA) to jedna z niewielu w lotnictwie, których nie można kupić ani pozyskać za reklamy. Co trzeba było zrobić, żeby port Rzeszów-Jasionka został uznany za najlepsze małe lotnisko na świecie?

Pomogły decyzje o inwestycjach podjęte kilka lat temu przez udziałowców, Województwo Podkarpackie i Państwowe Porty Lotnicze. Dzięki temu mamy infrastrukturę do obsługi operacji cargo na dużą skalę. Nasza droga startowa - 3,2 km jest jedną z najdłuższych w Polsce, o szerokości umożliwiającej lądowanie samolotów szerokokadłubowych. Drugi aspekt to doświadczenie i kompetencje zespołu. Od listopada 2021 roku przeszliśmy wielki test w operacjach cargo obsługując samolot An-225 „Mrija”, który lądował u nas pięciokrotnie jeszcze przed wybuchem wojny.

Pierwsze lądowanie „Mriji” było wielkim wydarzeniem, choć nasi krytycy przekonywali, że to tylko epizod. Ale wtedy zaczęliśmy walczyć, gdzie się dało, o rozpoczęcie wielkich operacji towarowych. To był czas pandemii, więc cargo było szansą na odpowiednie przychody i rozwój. W Rzeszowie wielokrotnie lądowała także inna duża maszyna – An-124 „Rusłan”; sprawdziliśmy się obsługując jednocześnie dwa największe samoloty.

Strategiczne położenie lotniska nic by nam nie dało, gdybyśmy nie mieli odpowiedniej infrastruktury i kompetencji. To wszystko zdecydowało, że nasze lotnisko zostało wybrane do desantu wojsk amerykańskich, który miał miejsce z początkiem lutego, a potem do obsługi operacji wspierających Ukrainę.

Przez tych 10 miesięcy od wybuchu wojny, w Rzeszowie odbywał się normalny ruch pasażerski i doszliście do wyników sprzed pandemii. Nie prościej byłoby skupić się na cargo?

Rzeczywiście największe przychody odnotowujemy w segmencie cargo. Jednak chcieliśmy zachować ruch pasażerski oraz cywilny charakter naszego lotniska. Dlatego rozbudowaliśmy siatkę połączeń na 2022 rok, stawiając na sezon wakacyjny. Obsługiwaliśmy wtedy loty w 23 kierunkach i 12 krajach. Przywróciliśmy połączenie do Nowego Jorku-Newark, w sezonie letnim. To nas wyróżnia spośród lotnisk regionalnych do 1 mln pasażerów. W przyszłości chcemy być lotniskiem wakacyjnym pierwszego wyboru w tej części Polski.

A oprócz rejsów pasażerskich i cargo jesteśmy również hubem medycznym. Z Rzeszowa odlatywały rejsy z dziećmi cierpiącymi na choroby onkologiczne oraz różnego rodzaju niepełnosprawności. Nadal kilka razy w tygodniu przylatują samoloty po rannych żołnierzy, których zabierają ich na leczenie do Norwegii, Szwecji czy Niemiec. Obsługujemy gości VIP z całego świata. Do końca roku będzie ponad 2 tysiące takich osobistości, w tym kilkudziesięciu prezydentów i premierów, przedstawiciele światowego biznesu, artyści, celebryci. Byli u nas m.in. aktor i reżyser Sean Penn, czy muzycy U2 - Bono i The Egde, przed koncertem w Kijowie. Przetrwaliśmy najazd mediów z całego świata.

Ten nadzwyczajny ruch rozpoczął się już na początku marca, tuż po wybuchu wojny, niezwykle odważną wyprawą premierów Polski, Czech i Słowenii. Wszyscy się wtedy bali przekroczyć granicę ukraińską, a oni przylecieli do Rzeszowa, wsiedli w pociąg i pojechali do Kijowa. To była pierwsza tak ważna wizyta i test dla nas. Otworzyła też drogę dla innych polityków. Największym wyzwaniem była wizyta prezydenta USA, Joe Bidena, który przyleciał z generałem Lloydem Austinem i sekretarzem stanu Anthony Blinkenem. Jednocześnie lądował wtedy także prezydent Andrzej Duda, a w tym samym czasie startowały rozkładowe rejsy cywilne. Był to kolejny dowód, że jesteśmy w stanie zapewnić odpowiednią koordynację i bezpieczeństwo takich operacji.

Z drugiej strony były ewakuacje. Ogromu nieszczęścia, jakiego byliśmy świadkami, nie sposób zapomnieć. To z człowiekiem zostaje na zawsze. Pojawili się przedstawiciele ambasad, organizacji pozarządowych, nad wszystkim trzeba było zapanować. Ostatecznie to dział marketingu z potrzeby, ale z sukcesem, koordynował pierwsze ewakuacje medyczne. Spaliśmy wtedy co najwyżej po kilka godzin. Wtedy też postawiliśmy sprawę jasno, gdzie jest ośrodek decyzyjny na lotnisku. Ustaliliśmy podział zadań, wprowadziliśmy wymaganą dyscyplinę. Bo przecież w tym wszystkim miałem jasno określony cel, czyli odbudowę ruchu pasażerskiego. Inaczej zostalibyśmy zakwalifikowani jako lotnisko cargo, zajmujące się wyłącznie obsługą wsparcia dla Ukrainy. To też się udało. Gdyby nie słabszy pierwszy kwartał, kiedy jeszcze odczuwalne były skutki pandemii, mielibyśmy taki wynik, jak w rekordowym 2019 roku.

Nie ukrywam, że ambicje są dużo większe. Są już nowi przewoźnicy, wracają linie, które zawiesiły połączenia, takie jak Lufthansa z lotami do Monachium. Rozmawiamy z biurami podróży. Z Rzeszowa można będzie latem polecieć do Turcji, Bułgarii, Grecji, Tunezji i Albanii oraz na Majorkę, a już od 22 grudnia latamy do Hurghady w Egipcie.

To wszystko wydarzyło się po pandemii, kiedy ruch pasażerski praktycznie zamarł. Skąd w takim razie znaleźli się ludzie do obsługi tak skomplikowanych operacji?

Cały czas prowadzimy proces rekrutacyjny, szukamy pracowników. Podczas pandemii część załogi obawiała się pozostania w lotnictwie i odeszła. Ci, którzy przetrwali, wzmocnili swoje kompetencje i dzisiaj stanowią o sile tego lotniska. Pracujemy praktycznie na okrągło, 24/7. Bez tej załogi by się to nie udało, a zespół jest mniejszy, niż przed pandemią. Naszych pracowników cechuje potężne zaangażowanie, niewiarygodna dyscyplina i poczucie misji. Pomaga to, że wszystkie firmy operujące na lotnisku są „nasze”, nie zewnętrzne.

Czyli ci sami ludzie, którzy rok temu odprawiali kilkaset tysięcy pasażerów, teraz obsługują mega cargo i ruch VIP, z Joe Bidenem i Ursulą von der Leyen? Sami się nauczyli?

O sile naszej załogi świadczy również to, jak szybko się uczy i zdobywa nowe kompetencje. Mimo, że pandemia wymusiła pewne cięcia kadrowe, zadbaliśmy o to, by najlepsi ludzie pozostali w firmie. Poza tym wprowadziliśmy nowy model biznesowy, który stopniowo przynosi oczekiwane efekty. Nie mając świadomości, co nas czeka w przyszłości, wykorzystaliśmy czas pandemii na budowanie przewagi konkurencyjnej. Uruchomiliśmy Akademię Menadżera, wprowadziliśmy szkolenia, także z protokołu dyplomatycznego i rozbudowaliśmy salonik VIP.

Jesteście też postrzegani jako „największe ukraińskie lotnisko”. To również szansa na rozwój?

Lotnisko we Lwowie z wiadomych powodów jest zamknięte, a przed wybuchem pandemii obsługiwało ponad 2 mln pasażerów. Staramy się w jakimś stopniu wypełnić tę lukę i pasażerowie z Ukrainy rzeczywiście korzystają z lotniska w Rzeszowie. Ukraińscy touroperatorzy też chcieliby uruchomić z naszego lotniska rejsy dla swoich klientów. Myśląc o rozwoju siatki połączeń, szukamy więc kierunków interesujących dla Ukraińców. W ramach dobrej współpracy ze lwowskim lotniskiem przyjęliśmy kilkunastu ich pracowników. Są doskonale wyszkoleni, znają obce języki i pracują przy obsłudze pasażerów.

Ile wydaliście na inwestycje w tym czasie?

Podczas pandemii uruchomiliśmy projekty o wartości ponad 50 mln złotych. 40 mln to dokapitalizowanie od PPL, reszta – środki własne. Inwestujemy w ochronę środowiska, bezpieczeństwo i cyfryzację, która w tej chwili jest u nas szczególnie wrażliwą dziedziną.

Rozpoczęliśmy modernizację stref komercyjnych w części ogólnodostępnej terminala. Zakończenie prac planujemy na koniec pierwszego kwartału 2023. Rozbudowujemy parking. Powstanie tam 458 nowych miejsc parkingowych, czyli będzie możliwość zaparkowania 1315 samochodów. Myślimy o dodatkowej infrastrukturze dla operacji cargo. Rozbudowujemy stację paliw, kupujemy nowe cysterny. Wyzwania logistyczne są nieskończone. Staramy się skracać czas operacji i w tej chwili jest on, jeśli nie najkrótszy, to jednym z najkrótszych w Polsce.

Przyciągnęliśmy nowego przewoźnika, rozmawialiśmy z LOTem i efektem są 4 połączenia z Warszawą w zimie i 5 latem. Skorzystaliśmy z rządowej tarczy dla lotnisk. Z UE podpisaliśmy umowę na modernizację pasa startowego i budowę nowego odcinka drogi kołowania. Z programu Connecting Europe Facility na infrastrukturę cywilno-wojskową otrzymaliśmy 16,5 mln euro dotacji.

Na terenie lotniska miał powstać hangar pod stworzenie bazy remontowej LOT AMS. Na jakim etapie jest ten projekt?

LOT AMS ma tereny i liczę na to, że w przyszłym roku wbijemy pierwszą łopatę. Od inwestora zależy, czy to się wydarzy. Nam zależy na tym projekcie, bo byłby to kolejny krok do dywersyfikacji działalności lotniska i dodatkowe źródło przychodów, szansa na dalszy rozwój. Byłaby to największa lotnicza baza serwisowa w Europie Środkowej i Wschodniej.

Rozumiem, że jeździ pan na Routes, targi branżowe, gdzie porty lotnicze spotykają się z przewoźnikami. Czy Rzeszów-Jasionka nie jest postrzegane jako lotnisko frontowe?

Na samym początku wojny rzeczywiście padało pytanie, czy u nas jest bezpiecznie. Odpowiadaliśmy: nie ma zagrożenia, są wojska sojusznicze i jesteśmy dobrze chronieni, a przewoźnicy nie widzą utrudnień w operacjach. Latem udowodniliśmy, że bez problemu można stąd wyjechać na wakacje, czego efektem był wakacyjny rekord pasażerów, który w lipcu sięgnął granicy 100 tys. osób odprawionych w ciągu jednego miesiąca.

Kto ma decydujący głos w podejmowaniu decyzji na rzeszowskim lotnisku?

Jesteśmy lotniskiem cywilnym i za wszystko, co się u nas dzieje, pełną odpowiedzialność ponosi zarząd. Nie jesteśmy lotniskiem współdzielonym cywilno-wojskowym, czy wojskowym. Dzięki bardzo dobrej współpracy z armią - zarówno polską, jak i amerykańską, czy brytyjską - udaje się odpowiednio skoordynować wszystkie procesy.

Kiedy decydował się pan na objęcie tego stanowiska, jakie miał pan plany?

Zakładałem wtedy, że usprawnię pewne procesy biznesowe, doprowadzę do restrukturyzacji, uruchomię inwestycje, rozbuduję siatkę połączeń i dojdziemy do miliona pasażerów w ciągu najbliższych kilku lat. Na to byłem gotowy. Reszta mnie zaskoczyła. Pandemii nikt się nie spodziewał. Wojny, która zmieniła nasze operacje aż na taką skalę, też nie. O obecnych rozmiarach cargo nie mogłem nawet pomyśleć. Na studiach MBA tego nie uczą. Tego uczy życie.

Co pan powiedział pracownikom podczas spotkania przed Bożym Narodzeniem?

Że mamy za sobą wyjątkowo trudny rok, ale daliśmy radę. Że bez ich wyjątkowego zaangażowania przejście z pół-hibernacji, jaką była pandemia, do dzisiejszej rzeczywistości nie byłoby możliwe. Oni cały czas mają poczucie, że tutaj jest coś ważnego do zrobienia i wszyscy jeszcze działamy na adrenalinie. To było tak, że ambitnemu klubowi piłkarskiemu Stal Rzeszów, który gra dzisiaj na zapleczu ekstraklasy, ktoś nagle powiedział: „macie całkiem porządny stadion, ładne stroje, gracie ofensywnie, musicie wystąpić w Lidze Mistrzów”. I zagraliśmy nawet w fazie pucharowej, bo załoga wytrzymała napięcie i nawał pracy. Teraz czekamy na koniec wojny i chcemy „zagrać” przy odbudowie Ukrainy.

Adam Hamryszczak ma 43 lata. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Wydziału Prawa Uniwersytetu Rzeszowskiego i studiów podyplomowych na Wydziale Zarządzania Warszawskiej Szkoły Biznesu. Ma tytuł MBA. Pierwszą praca: Archiwum Państwowym w Rzeszowie. Od 2008 pracował w Departamencie Wspierania Przedsiębiorczości Urzędu Marszałkowskiego Woj. Podkarpackiego. W roku 2014 został dyrektorem Departamentu Zarządzania Regionalnym Programem Operacyjnym Województwa Podkarpackiego. Rok później został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rozwoju, w latach 2018-2019 podsekretarzstanu w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju. Prezesem zarządu Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka jest od czerwca 2019 roku.

Adam Hamryszczak

Ma 43 lata. Absolwent prawa na UMC i i Uniwersytecie Rzeszowskim. Ma tytuł MBA. Od 2008 r. w departamencie wspierania przedsiębiorczości podkarpackiego Urzędu Marszałkowskiego. W latach 2015–2019 r. podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju. Prezesem Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka jest od czerwca 2019 r.

Nagroda Centre for Aviation (CAPA) to jedna z niewielu w lotnictwie, których nie można kupić ani pozyskać za reklamy. Co trzeba było zrobić, żeby port Rzeszów-Jasionka został uznany za najlepsze małe lotnisko na świecie?

Pomogły decyzje o inwestycjach podjęte kilka lat temu przez udziałowców, Województwo Podkarpackie i Państwowe Porty Lotnicze. Dzięki temu mamy infrastrukturę do obsługi operacji cargo na dużą skalę. Nasza droga startowa - 3,2 km jest jedną z najdłuższych w Polsce, o szerokości umożliwiającej lądowanie samolotów szerokokadłubowych. Drugi aspekt to doświadczenie i kompetencje zespołu. Od listopada 2021 roku przeszliśmy wielki test w operacjach cargo obsługując samolot An-225 „Mrija”, który lądował u nas pięciokrotnie jeszcze przed wybuchem wojny.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Gorszy kwartał Lufthansy (strajki) i Air France-KLM
Transport
Rosyjscy hakerzy znów w akcji. Finnair wstrzymuje loty
Transport
Polskie firmy apelują do Donalda Tuska: nie porzucajcie projektu CPK
Transport
Smartwings na celowniku LOT-u. Zdrowa linia z trudną przeszłością
Transport
Tak Unia Europejska zmieniła transport w Polsce
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO