Z kolei na poniedziałek, 4 marca rozprawę zaplanowała Krajowa Izba Odwoławcza, do której decyzję Tramwajów zaskarżyła bydgoska Pesa. Jej oferta była o pół miliarda droższa. — Zdecydowaliśmy się na to przede wszystkim z uwagi na istotność postępowania oraz możliwość kontynuacji współpracy z Tramwajami Warszawskimi. Po analizie dokumentów oraz zapoznaniu się z dostępnymi informacjami postanowiliśmy odnieść się między innymi do elementów formalnych oferty oraz kwestii prawidłowości wyceny, okoliczności dotyczących produkcji, posiadanych zasobów oraz rzetelności oświadczeń w zakresie zapewnienia terminowego wykonania zamówienia przez koreańską firmę tłumaczył tę decyzję rzecznik Pesy., Maciej Grześkowiak.
Zamówienie dotyczyło 123 tramwajów. W tym 85 dwukierunkowych o długości 33 m, 18 jednokierunkowych również o długości 30- 33 m, i 20 krótszych jednokierunkowych o długości 20-24 m). z opcją rozszerzenia dostaw o kolejne 90 tramwajów — 45 jednokierunkowych i dwukierunkowych o długości 30-33 m). Wszystkie tramwaje mają być niskopodłogowe. Tramwaje z zamówienia podstawowego producent ma dostarczyć do końca października 2022 r., w ramach opcji - do końca października 2023 r. Oferta Hyundaia, który przetarg wygrał to 213 tramwajów za cenę 1,825 mld zł netto, a 2,245 mld brutto ( VAT zapłacą TW) a Pesa - 2,305 netto mld zł , brutto 2,835 mld. W przetargu najważniejsza była cena ( 64 proc.), rozwiązania techniczne (14 proc.), zużycie energii (12 proc.), ograniczenie hałasu (4 proc.), plan utrzymania tramwaju (4 proc.), oraz okres gwarancji (2 proc.)
Koreańska wygrana została już wcześniej oprotestowana przez polityków Prawa i Sprawiedliwości. Europoseł Kosma Złotowski napisał nawet list do Komisji Europejskiej z zażaleniem na decyzję Komisji Przetargowej. A wojewoda kujawsko-pomorski, Mikołaj Bogdanowicz napisał list do prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego. Z kolei sekretarz stanu w KPRM, Łukasz Schreiber nie ukrywał swoich wątpliwości co do minimalnego kontentu z UE, jaki znajdzie się w zamówionych przez Warszawę tramwajach.
— Sprawa jest ważna z bydgoskiego punktu widzenia. Drugi problem to jest pytanie, czy kapitał ma narodowość. Otóż my - mówię o sobie, o naszym ugrupowaniu politycznym - uważamy, że ma. Trzeba sobie zadać konkretne pytanie, czy zmieniono wymagania specyfikacji istotnych warunków zamówienia - na ten konkretny przetarg na wniosek koreańskiej firmy, a jeżeli tak to dlaczego, z jakich powodów. Pytanie też czy zapewniono minimalny kontent z Unii Europejskiej - mówił sekretarz stanu w kancelarii premiera.
Tymczasem prawo zamówień publicznych nie przewiduje możliwości faworyzowania rodzimych producentów, bo Unia Europejska stanowi jednolity rynek. Dotyczy to także państw, z którymi UE podpisała umowy o równym traktowaniu przedsiębiorców i tak jest w przypadku Korei Południowej Koreą. Czyli z punktu widzenia prawnego, producent koreański jest traktowany tak samo jak polski czy z krajów UE.