„Rosja gra krytycznie ważną rolę w dostarczaniu na orbitę niezbędnych towarów - od satelitów łączności dla koncernów zachodnich do amerykańskich astronautów lecących na Międzynarodową Stację Kosmiczną" - pisze The Wall Street Journal.
Zachodnie sankcje będące reakcją na zajęcie Krymu i wspieranie separatystów na Ukrainie, spowodowały odcięcie Rosji od technologii m.in. związanej z satelitami. NASA ogłosiło, że dwie amerykańskie firmy (Boeing i SpaceX) do 2017 r zbudują statek, który będzie wynosił obiekty i ludzi na orbitę, tak aby mniej zależeć od Rosji.
Jednak w październiku zdarzyła się eksplozja rakiety nośnej firmy prywatnej Orbital Sicence oraz statku Virgin Galactic. Możliwości prywatnych zostały podważone. Rakieta Orbital to zmodernizowany model z wersją silnika skonstruowanego jeszcze w czasach ZSRR.
Sankcje spowodowały problemy firmy International Launch Services (ILS), która siedzibę ma w Wirginii, ale jest kontrolowana przez rosyjski rząd. Firma wynosi na orbitę m.in. amerykańskie satelity komunikacyjne oraz pracujące dla wojsk morskich USA. Wykorzystuje do tego rosyjską rakietę Proton-M. Z powodu sankcje zamówienia spadły o 25 proc.
Rynek kosmicznego transportu oceniany jest na 5,4 mld dol. rocznie i mocno zależy od rosyjskich rakiet. Jeden nieudany start takiej rakiety to strata 95 mln dol. Rosja już w maju zapowiadała, że może wstrzymać eksport do USA swoich silników rakietowych RD-180 i NK-33. Na razie USA mają ich dwuletni zapas, ale nikt nie wie, jak długo obowiązywać będą sankcje.