Novak Djoković wygrał w Melbourne. Polały się łzy rzęsiste

Novak Djoković wygrywa w Melbourne dziesiąty raz, 22. w Wielkim Szlemie, i wraca na pozycję lidera światowego rankingu. Pierwszy wielkoszlemowy triumf Aryny Sabalenki.

Publikacja: 29.01.2023 21:24

Novak Djoković triumf świętował z rodziną tak intensywnie, jak po żadnym poprzednim zwycięstwie

Novak Djoković triumf świętował z rodziną tak intensywnie, jak po żadnym poprzednim zwycięstwie

Foto: AFP

Finały były ciekawe, choć różne – Djoković wygrał siłą tenisowej mądrości, Sabalenka zwyciężyła – niemal samą wielką siłą.

Mecz o tytuł Novaka ze Stefanosem Tsitsipasem nie przejdzie do kronik jako wydarzenie niezwykłe – widzieliśmy bowiem w nim to, co od kilkunastu lat zdarza się w wielu ważnych meczach Serba: wygrał 6:4, 7:6 (7-4), 7:6 (7-5), prezentując pewność siebie, znakomite przygotowanie fizyczne (opowieści o kontuzjowanej nodze były prawdziwe, ale objawy w drugim tygodniu niewidoczne) oraz znaną precyzję i ekonomikę gry.

Czytaj więcej

Pierwszy wielkoszlemowy triumf Sabalenki

Rzadkie chwile nadziei dla Greka pojawiły się w drugim i trzecim secie, lecz zniknęły równie szybko. Na końcu był tie-break, w nim po paru piłkach wynik 5-0 dla Serba, więc nawet trzy kolejne akcje dla Tsitsipasa wielkich wzruszeń przynieść nie mogły.

Skutki tej wygranej Djokovicia są jednak znaczące: dziesiąte zwycięstwo w Australian Open, 22. tytuł wielkoszlemowy, czyli zrównanie się z Rafaelem Nadalem, oraz, jako wisienka na torcie, powrót na pierwsze miejsce rankingu światowego, z niewielką przewagą nad Carlosem Alcarazem (Tsitsipas jest trzeci).

Czytaj więcej

Novak Djoković z dziesiątym triumfem w Australian Open

Nie dziwi, że Novak padł i płakał między krzesełkami swej grupy wsparcia, że lał łzy jeszcze chwilę na ławeczce przy korcie. Nawet jeśli Djoković nie zostanie nigdy królem kibicowskich serc jak Roger Federer, to już na wyciągnięcie ręki ma tytuł nazywany angielskim skrótem GOAT – największego tenisisty w historii.

W Melbourne nie było widać kandydata do zatrzymania Serba na tej drodze. Rok po deportacji z Australii wrócił silny jak zawsze, aura niezwyciężonego też wróciła, wszyscy zauważyli, że miał przygotowaną na dekorację błyszczącą białą bluzę z cyframi 22 na prawej piersi. – Odważ się marzyć. Nie pozwól nikomu odebrać sobie tego marzenia. To było największe zwycięstwo w moim życiu – mówił australijskiej publiczności.

Za niespełna cztery miesiące skończy 36 lat, lecz nikt nie odważy się powiedzieć, że ten wiek ma znaczenie. W Melbourne wygrał 21 setów, stracił jeden. Misja Melbourne została zakończona z przytupem, teraz zacznie się misja Paryż.

Stefanos Tsitsipas, mimo wsparcia rodaków licznie zamieszkujących Australię, mimo odważnych zapowiedzi, nie zdołał nic zrobić, by je spełnić. Dwa lata temu w Paryżu prowadził z Novakiem w finale Roland Garros 2-0 w setach i przegrał. Teraz został pokonany znacznie szybciej.

Pokaz siły i precyzji

Sobotni finał kobiecy pokazał, że Aryna Sabalenka przestała się bać największych wyzwań i największych scen. Wygrała z Jeleną Rybakiną 4:6, 6:3, 6:4 mecz najsilniejszych fizycznie dam światowego tenisa, wzięła w dłonie pierwsze w 25-letnim życiu trofeum wielkoszlemowe, w co niektórzy już nie wierzyli, widząc chwile jej załamań.

Tym razem Aryna tylko z początku popełniała seryjnie podwójne błędy serwisowe w kluczowych chwilach, potem się uspokoiła i zobaczyliśmy pokaz siły i precyzji.

Ten zwrot w tenisowym życiu Białorusinki zdarzył się względnie szybko po zwolnieniu psychologa sportowego. Sabalenka sama wzięła się za wypędzanie demonów i zrobiła to skutecznie.

Przy okazji finału zobaczyliśmy, że siła sile nierówna, że choć subtelności w tym spotkaniu wiele nie było, to walka dwóch wyjątkowo mocnych tenisistek ma swe odcienie. Sabalenka machała rakietą z całej mocy (ktoś, chyba trafnie, napisał „jak drwal siekierą”) i krzyczała przy każdym ciosie. Rybakina wystrzeliwała swe pociski w ciszy, nie zdradzając zbyt często tego, co gotowało się w jej głowie.

Po finale, obserwowanym z trybun przez jej kazachskiego mentora i dobroczyńcę Bułata Utermuratowa, Jelena przyznała, że powinna być agresywniejsza, że bardziej niż siła uderzeń Aryny, uderzyła ją siła psychiczna rywalki.

Będzie po tym finale dyskusja, w którą stronę pójdzie kobiecy tenis, czy to powrót do czasów, gdy tak uderzała i krzyczała Serena Williams. Na razie trzeba powitać wśród mistrzyń tę nową i patrzeć, czy jej wysokooktanowy tenis przetrwa kolejne wyzwania.

Polskie wspomnienia z Melbourne Park są dobre, choć nuty zawodu w drugim tygodniu musiały się pojawić po porażkach Igi Świątek i Huberta Hurkacza. Półfinał Magdy Linette z przyszłą mistrzynią był nagrodą dla ambitnej i pracowitej Polki za lata trwania w zawodowym tenisie.

Przegrany finał deblowy Jana Zielińskiego i Hugo Nysa z parą niezbyt znanych Australijczyków grających dzięki dzikiej karcie znów kazał myśleć o kaprysach sportowego losu. Na papierze znacznie lepsi byli Polak i obywatel Monako, wydawało się, że do australijskich zwycięstw Wojciecha Fibaka i Łukasza Kubota dopisane zostanie trzecie polskie nazwisko, ale na korcie im. Roda Lavera wygrali bardziej żywiołowi, radośni i odważni szczęśliwcy z Sydney i Brisbane. Jak to w deblach bywa – decydowały pojedyncze zagrania, odrobinę więcej energii przy serwisie, lepsza kontrola returnu lub zaskakujący kąt zagrania piłki.

Zasadniczą różnicę widać było jedynie w podejściu obu par do rywalizacji – Rinky Hijikata i Jason Kubler cieszyli się ekspresyjnie po każdym udanym zagraniu, Zieliński i Nys traktowali sprawę znacznie poważniej, niosąc na barkach spory ciężar tej powagi.

Po przegranym meczu trudno się cieszyć z faktu, że dojście do finału oznaczało pokonanie pięciu innych, doskonałych par (m.in. Rajeeva Rama i Joe Salisbury’ego – to dziś nr 1 i 2 w światowym rankingu indywidualnym deblistów), więc Jan Zieliński długo krył głowę pod ręcznikiem, bo taka szansa na tytuł wielkoszlemowy może prędko się nie powtórzyć.

Łukaszenka pije wódkę

Może jednak po paru dniach doceni, że zrobił wiele, by mając przy nazwisku numer 15. rankingu światowego (awansował o 21 miejsc), dobrego trenera (Mariusza Fyrstenberga) i wzmocnione zaplecze finansowe (185 tys. dolarów australijskich minus podatki), jest w stanie dokładać do bilansu kolejne sukcesy.

Co będzie dalej z parą Hijikata i Kubler, trudno przewidzieć, w zasadzie są singlistami, połączyli siły tylko na ten występ, ale może ten niezwykły sukces oznaczać będzie narodziny następców Marka Woodforde’a i Toma Woodbridge’a.

Deblowy tytuł wśród pań wywalczyły niezawodne Czeszki Barbora Krejcikova i Katerina Siniakova, to ich ósme wspólne zwycięstwo w Wielkim Szlemie, drugie w Australii, rok po roku. Są w tej robocie świetne, inaczej niż u mężczyzn, hierarchia kobiecego debla trzyma się mocno.

Australian Open 2023 przeszedł do kronik, przy okazji żegnając dwie znaczące postacie kobiecego tenisa – Sanie Mirzę znaną z licznych zwycięstw w deblu i mikście oraz Samanthę Stosur – wybitną deblistkę z chwilą na szczycie singla po wygraniu US Open 2011.

Niewiele brakowało, żeby w Melbourne znów mówiło się tylko o wspaniałych meczach, mistrzyniach i mistrzach gry, bo pogoda w miarę sprzyjała, pożary i pandemia też zeszły na dalszy plan. Najbardziej radosny Wielki Szlem w roku zasługiwałby znów na swe miano, gdyby nie rosyjskie flagi i portrety Putina na trybunach, czyli symbole i echa wojny w Ukrainie. Widok Aleksandra Łukaszenki pijącego wódkę z okazji sukcesu Aryny Sabalenki też się skleił z turniejem i to dla wielu nie był powód do uśmiechu.

Wielki tenis po Melbourne długiego odpoczynku nie ma. W lutym weźmie kierunek przede wszystkim na Zatokę Perską, na turnieje w Dubaju, Dausze i Abu Zabi. Tam Iga Świątek zaczęła zeszłoroczny wielki marsz po nr 1 na świecie, tam będzie bronić pozycji.

Australian Open 2023 – finały

Kobiety: A. Sabalenka (5) – J. Rybakina (Kazachstan, 22) 4:6, 6:3, 6:4.

Mężczyźni: N. Djoković (Serbia, 4) – S. Tsitsipas (Grecja, 3) 6:3, 7:6 (7-4), 7:6 (7-5).

Debel kobiet: B. Krejcikova, K. Siniakova (Czechy, 1) – S. Aoyama, E. Shibahara (Japonia, 10) 6:4, 6:3.

Debel mężczyzn: R. Hijikata, J. Kubler (Australia) – H. Nys, J. Zieliński (Monako, Polska) 6:4, 7:6 (7-4).

Mikst: L. Stefani, R. Matos (Brazylia) – S. Mirza, R. Bopanna (Indie) 7:6 (7-2), 6:2.

Juniorki: A. Korniejewa (9) – M. Andriejewa (7) 6:7 (2-7), 6:4, 7:5.

Juniorzy: A. Blocx (Belgia, 3) – L. Tien (USA) 6:1, 6:2, 7:6 (11-9).

Aryna Sabalenka w wieku 25 lat zagrała turniej życia

Aryna Sabalenka w wieku 25 lat zagrała turniej życia

AFP

Finały były ciekawe, choć różne – Djoković wygrał siłą tenisowej mądrości, Sabalenka zwyciężyła – niemal samą wielką siłą.

Mecz o tytuł Novaka ze Stefanosem Tsitsipasem nie przejdzie do kronik jako wydarzenie niezwykłe – widzieliśmy bowiem w nim to, co od kilkunastu lat zdarza się w wielu ważnych meczach Serba: wygrał 6:4, 7:6 (7-4), 7:6 (7-5), prezentując pewność siebie, znakomite przygotowanie fizyczne (opowieści o kontuzjowanej nodze były prawdziwe, ale objawy w drugim tygodniu niewidoczne) oraz znaną precyzję i ekonomikę gry.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Zendaya w „Challengers”. Być jak Iga Świątek i Coco Gauff
Tenis
Iga Świątek wygrywa pierwszy mecz w Madrycie. Niespodziewane kłopoty w końcówce
Tenis
Iga Świątek czeka na pierwszy sukces w Hiszpanii. Liderka rankingu zaczyna dziś turniej w Madrycie
Tenis
Magda Linette zagra z Aryną Sabalenką. Bolesna porażka Magdaleny Fręch w Madrycie
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa