Zaczęły bardzo nerwowo: trzy gemy, w każdym serwująca nie wykorzystała tego, że wprowadza piłkę do gry. Iga Świątek pierwsza przerwała tę niemoc, objęła prowadzenie 3:1, rywalka też potrafiła, ale od stanu 3:2 dla Polki zaczął się koncert jednej artystki rakiety.

Należy dodać: Sabalenka pomogła. Była zbyt zdenerwowana, popełniała zbyt wiele błędów, by wytrzymać coraz szybszą grę Polki. Na słonecznym Campo Centrale oglądaliśmy pokaz znakomitego tenisa, ale tylko z jednej strony. Testu wytrzymałości w wymianach i wytrzymałości psychicznej Białorusinka nie zdała, prawdopodobnie pamięć o przegranym finale w Stuttgarcie w tym pomogła.

Warto się cieszyć, można napisać, że ostatnią przed Świątek, która wygrała 27 meczów z rzędu była w 2015 roku Serena Williams. Inne statystyki Igi też są dumne, ciąg dalszy nastąpi w finale w niedzielę.

W drugim półfinale zagrały Ons Jabeur (7. WTA) i Daria Kasatkina (23. WTA). Wygrała Tunezyjka 6:4, 1:6, 7:5.

Tunezyjka, mistrzyni z Madrytu, w piątek wygrała ćwierćfinał z Marią Sakkari będąc dwie piłki od porażki, przegrywała 1:6, 2:5, 0-30. Takie powroty robią wrażenie. Rosjanka walczyła z Jil Teichmann tylko półtora seta, Szwajcarka odniosła kontuzję i poddała mecz.