Najpierw był finał kobiecy i dla niektórych odkrycie, że Ukraina ma świetną młodą tenisistkę. Elina Switolina zwyciężyła nerwową Simonę Halep 4:6, 7:5, 6:1, prezentując nie tylko twardą wiarę w sukces, ale i ogromną werwę.
Na kortach ziemnych w tym sezonie trudno o rozdawanie pochwał wśród pań – powiedzieć, że rankingowe liderki prezentują chwiejną formę, to nic nie powiedzieć. Brak Sereny Williams, Wiktorii Azarenki, Petry Kvitovej oraz długa nieobecność Marii Szarapowej nie uskrzydliły Andżeliki Kerber, Karoliny Pliskovej, Garbine Muguruzy i kilku innych, wydawało się mocnych, kandydatek do wielkich splendorów.
Na tym tle Switolina jest jedną z nielicznych, które robią swoje, rozwijają się, i to w tempie szybkim. Panna Elina będzie od poniedziałku szóstą tenisistką świata i pierwszą w rankingu wyłaniającym ósemkę turnieju Masters, gdyż wygrała w tym roku już cztery turnieje (Tajwan, Dubaj, Stambuł, Rzym). Zyskała więc trochę nieoczekiwaną etykietę kandydatki do sprawienia sensacji także w Paryżu.
Finał męski Novak Djoković – Alexander Zverev zaczął się od ostrych ataków młodego Niemca, lidera klasyfikacji NextGen, czyli tenisistów do 21 lat. W niedzielne popołudnie na Foro Italico okazało się, że ta nowa generacja ma prawdziwego lidera. Największy talent w tenisowej rodzinie rosyjskich emigrantów znów pokazał to, co go wyróżnia od miesięcy: brak obaw przed kimkolwiek, chęć podejmowania ryzyka, coraz lepszą rękę i chłodną głowę.
Wygrał 6:4, 6:3 z Djokoviciem, można rzec, sąsiadem (bracia Zwieriewowie mieszkają, tak jak Serb, w Monte Carlo), który w dodatku pamięta, jak dziesięcioletni Sasza podawał mu piłki, gdy Novak trenował ze starszym z braci Miszą. Nie przypuszczał, że z tego małego chłopca wyrośnie mistrz turnieju w Rzymie i może przyszły lider światowego rankingu – takie głosy już słychać.