Za „Dziecko Rosemary” i „Chinatown” miał worek nominacji, ale swoją pierwszą statuetkę dostał dopiero w 2003 roku za reżyserię „Pianisty”. Ale i życie Polańskiego jest materiałem na film. Urodził się w 1933 roku w rodzinie polskich Żydów w Paryżu, ale rodzice wrócili do kraju, gdy miał trzy lata. Jako dziecko przeżył horror getta, z którego uciekł tuż przed jego likwidacją. Matka nigdy nie wróciła z Auschwitz.
Po wojnie Polański studiował w łódzkiej Filmówce. Zrobił głośne etiudy „Rozbijemy zabawę”, „Dwaj ludzie z szafą”, nigdy nie ulegając socrealistycznym fascynacjom. „Nóż w wodzie” – nominowana do Oscara subtelna opowieść o damsko-męskim trójkącie – otworzył mu okno na świat. Zaczął od Europy, gdzie powstały thriller „Wstręt”, czarna komedia „Matnia”, horror komediowy „Nieustraszeni pogromcy wampirów”. A w 1968 roku w Ameryce zrealizował „Dziecko Rosemary”. Odniósł niebywały sukces i wtedy dotknęła go tragedia: w jego domu w Los Angeles banda Mansona w bestialski sposób zamordowała jego przyjaciół i żonę – aktorkę Sharon Tate, która spodziewała się dziecka.
Przez jakiś czas żył zawieszony pomiędzy Europą i Ameryką. A gdy znów, po filmie „Chinatown”, był na szczycie, kolejny raz dostał cios od życia. Oskarżony o gwałt na 13-latce, musiał opuścić Stany.
Od lat mieszka w Paryżu, odnalazł spokój u boku francuskiej aktorki Emmanuelle Seigner, z którą ma dwoje dzieci. Nakręcił m.in. elegancką opowieść o miłości „Tess”, przygodowych „Piratów”, sensacyjny „Frantic”, gęsty dramat o stosunkach kata i ofiary „Śmierć i dziewczyna”, wreszcie „Pianistę”, w którym rozliczył się z wojenną przeszłością.
Ale do Ameryki, mimo że owa 13-latka, dziś matka kilkorga dzieci, wycofała oskarżenie, Polański wrócić nie może. A przecież to był jego żywioł. Pasował do Hollywood jak mało kto.