Zanim doszło do zburzenia muru berlińskiego, demonstracje i protesty ogarnęły całe wschodnie Niemcy. Ludzie żądali reform, wolności, a zwłaszcza swobody podróżowania. Węgry były jednym z niewielu krajów, które mogli wtedy odwiedzać obywatele NRD. Latem 1989 roku tysiące Niemców ze Wschodu wyjechało tam na wakacje. Większość z nich nie miała zamiaru wracać do domu.
Próbowała szukać szczęścia na Zachodzie, przekraczając granicę Żelaznej Kurtyny. Opowiada o tym m.in. film dokumentalny „Upadek muru berlińskiego” zrealizowany przez Amerykanów. Gorące wydarzenia października i listopada 1989 roku widzowie poznają z perspektywy Andreasa Gutzeita, wówczas korespondenta radiowego i niezależnego dziennikarza ABC News oraz Tilo Kocha, żołnierza elitarnej dywizji Wojsk Ochrony Granic w NRD. Byli wtedy po dwóch stronach barykady, ale są zgodni co do jednego – niewiele brakowało, by doszło do rozlewu krwi.
Władze miały kłopot, jak się zachować już w październiku, gdy we wschodnim Berlinie rozpoczęły się demonstracje antyrządowe. Manifestanci wyszli na ulice z transparentami: „Jesteśmy ludźmi”. W końcu nasilające się wystąpienia antyrządowe – a brało w nich udział około miliona ludzi – doprowadziły do zmiany na stanowisku I sekretarza Niemieckiej Socjalistycznej Partii Jedności. Ericha Honeckera zastąpił Egon Krenz.
9 listopada Krenz pozwolił otworzyć granicę z Berlinem Zachodnim i RFN. Okoliczności tego wydarzenia przedstawia szczegółowo niemiecki film „Kartka Schabowskiego...”. Guenter Schabowski był ważnym działaczem partii socjalistycznej w Berlinie, jednym z najmłodszych członków Biura Politycznego.
– Odpowiadałem za kontakty z mediami – wspomina Schabowski w filmie. – Tego dnia spotkałem się z dziennikarzami, aby im powiedzieć, o czym dyskutowano na posiedzeniu Komitetu Centralnego.