W drugi dzień świąt woda z ekranu płynęła tak obficie, że całkowicie zmyła krajowych polityków. I to jest zjawisko zastanawiające. Dlaczego w ten lany poniedziałek, który na swój sposób jest symbolem naszego życia politycznego, nie pojawiła się w serwisach informacyjnych żadna postać reprezentująca koalicję rządzącą ani osobowość z kręgu opozycji?
Polacy nie dowiedzieli się, czy i w jaki sposób głowa państwa polewała małżonkę, a może tylko skropiła francuskimi perfumami.
Czy pan premier preferuje wiaderko, czy też bardziej wyrafinowany sprzęt? Na ten temat nie było najmniejszej nawet migawki czy wzmianki. Jeśli już nie udało się zarejestrować śmigusa-dyngusa na szczytach władzy, to może jak zwykle powinni ruszyć do boju partyjni harcownicy. Janusz Palikot, który każdego dnia leje na prawo i lewo, nagle w dniu tak symbolicznym znika. A Joachim Brudziński, pierwsza armata wodna Prawa i Sprawiedliwości? Dlaczego nagle nabrał wody w usta?
W „Wiadomościach”, „Faktach”, „Wydarzeniach” pokazano dziesiątki osiłków z wiadrami, panien z mokrymi głowami, strażaków z sikawkami w Kazimierzu, nawet morsów na Wybrzeżu (choć dotychczas telewizja zajmowała się nimi tylko w Nowy Rok) i ani jednego reprezentanta narodu. Wygląda to na wielką manipulację i zamach na wolność lanego słowa.
[link=blog.rp.pl/lutomski]blog.rp.pl/lutomski[/link]