Po 17 latach Jerzy Skolimowski powrócił do kina, zaskakującym świeżością skromnym, kameralnym filmem o miłości niemożliwej. W którym nie ma kadrów czy scen przypadkowych, gdzie wszystko zostało zaprogramowane i wykonane z zegarmistrzowską precyzją. Początkowo twórca bawi się z widzem, sugerując, że należy spodziewać się horroru. Ubogie, ponure popegeerowskie miasteczko gdzieś na Mazurach, nad którym niebo jest zawsze szare i zachmurzone. Do tego introwertyczny, milczący bohater z twarzą psychopaty i w odzieniu kloszarda. A gdy jeszcze wrzuca do pieca wyciągniętą z pojemnika ludzką rękę, kupuje w sklepie siekierę czy wsypuje środki nasenne do cukiernicy w mieszkaniu na parterze, do którego wszedł przez okno, jesteśmy niemal pewni, że oglądać będziemy horror. Otóż nie. Obejrzymy melodramat. Leon Okrasa (Artur Steranko) jest palaczem szpitalnych odpadów, a jego introwertyczność wynika z chorobliwej nieśmiałości powodującej także problemy z wysławianiem się. Ma za sobą pobyt w więzieniu, oskarżono go i skazano za gwałt na pielęgniarce Annie (Kinga Preis). A on był tylko jego przypadkowym świadkiem – nieśmiałość i strach nie pozwoliły mu ani przeszkodzić w zbrodni, ani skutecznie bronić się przed sądem. Leon zakochał się w Annie, ona chyba nie zdaje sobie sprawy, że ktoś taki w ogóle istnieje. Leon nie pragnie miłości fizycznej, jego uczucie jest czyste, platoniczne. Tytułowe cztery noce spędzi nie z nią, ale obok niej.
niedziela | Cztery noce z Anną ****
20.00 | canal+ | Melodramat psychologiczny. Polska, Francja 2008