Internetowa wojna o twórczość

Reżyser Brett Gaylor twierdzi, że powinniśmy mieć możliwość dowolnego przetwarzania i wykorzystywania zasobów Internetu. Jego zdaniem restrykcyjne przestrzeganie praw autorskich służy tylko interesom wielkich korporacji

Publikacja: 19.11.2009 14:06

Internetowa wojna o twórczość

Foto: tvp kultura

Gaylor urodził się i wychował na małej kanadyjskiej wysepce. Ma 32 lata, tyle samo co Internet. To dzięki niemu nawiązywał kontakty ze światem i traktuje go bardzo osobiście. Jednym z jego ulubionych muzyków jest Girl Talk, komponujący mash-up-y, czyli utwory składające się z fragmentów istniejących już utworów innych muzyków. Jego instrumentem jest komputer, a nutami sample tysięcy utworów muzyki popowej. Są pomieszane tak, by powstała nowa piosenka.

– Zatrzymujesz w przypadkowym miejscu i tniesz – mówi z uśmiechem Girl Talk. – To tak jakbyś zakuł Eltona Johna w dyby i polał go piwem.

Tyle że dla właścicieli praw autorskich samplowanie nawet maleńkiego fragmentu utworu może być podstawą do wytoczenia procesu. W trzyminutowej piosence „Friday Night” Girl Talk wykorzystał 21 utworów, z czego każdy ma po czterech właścicieli. Korporacje żądają po dwa i pół tysiąca za każdy fragment, co daje 210 tysięcy dolarów za samą zgodę na użycie sampli. W sumie na konto firm zarządzających prawami autorskimi powinny wpłynąć 4 miliony dolarów tantiem za wszystkie motywy wykorzystane w piosence „Friday Night”. W przeciwnym razie wykonawcy grożą procesy i wysokie grzywny, z karą więzienia włącznie.

Autor filmu wraz z przyjaciółmi stworzył manifest, który brzmi:

1. Kultura od zawsze opiera się na przeszłości.

2. Przeszłość zawsze stara się narzucić przyszłości swoje reguły.

3. W naszą przyszłość wpisano coraz mniejszą wolność.

4. Aby zbudować wolne społeczeństwa, musimy znieść tyranię przeszłości.

W sumie chodzi o to, żeby to, co znajduje się w Internecie, mogło stać się twórczą inspiracją dla kolejnych artystów, a nie było kufrem z zakazanymi skarbami, które można tylko oglądać. Jak zauważa autor filmu, Girl Talk nie jest pierwszym artystą, który przerabia stare utwory. Jako przykład podaje m.in. Muddy Watersa, pioniera bluesa, który przyznał, że skomponowany przez niego w 1938 roku utwór był wcześniej wykonywany na plantacjach bawełny, a nagrał go Robert Johnson.

Także Walt Disney zapożyczył Myszkę Miki i inne postaci z istniejących już wcześniej filmów i rysunków i dokonał remiksu – przełożył na język swojej współczesności. Rzecz w tym, że prawo jest kategoryczne, jeśli idzie o rozróżnianie domeny publicznej – stanowiącej dorobek ludzkości, z którego można czerpać bez ograniczeń, oraz prywatnej, ograniczonej wieloletnimi prawami autora i jego rodziny. Brytyjski statut Anny z 1710 roku gwarantował autorom prawo do utworu na 14 lat, potem dzieło stawało się domeną publiczną. Od 1998 roku obowiązują przepisy, w myśl których rodzina ma prawa do własności intelektualnej przez 70 lat, korporacje – 95. I to właśnie korporacje są najbardziej zainteresowane przestrzeganiem tego restrykcyjnego prawa.

Kiedyś w Hollywood było bardzo wiele wytwórni i studiów, teraz zostało kilku gigantów w branży filmowej i muzycznej, którzy należą do jeszcze większych spółek: Disney, Time Warner, Viacom, BMG, News Corp, General Electric. To one zawłaszczyły 90 procent amerykańskiego rynku mediów.

Kiedy w 1998 roku nastolatek wymyślił Napster, dzięki któremu internauci mogli wymieniać się muzyką, koncerny odrzuciły oferowany przez użytkowników Napstera miliard dolarów za zgodę na kopiowanie utworów. Z drugiej strony przez pierwsze sto lat istnienia państwowości amerykańskiej nie respektowano praw autorskich - Dickensa drukowano bez odprowadzania tantiem. Poza tym występujący w filmie artyści mówią, że wszyscy twórcy czerpią z dokonań poprzedników.

[i]Kultura remiksu | 17.30 | TVP Kultura | piątek[/i]

Gaylor urodził się i wychował na małej kanadyjskiej wysepce. Ma 32 lata, tyle samo co Internet. To dzięki niemu nawiązywał kontakty ze światem i traktuje go bardzo osobiście. Jednym z jego ulubionych muzyków jest Girl Talk, komponujący mash-up-y, czyli utwory składające się z fragmentów istniejących już utworów innych muzyków. Jego instrumentem jest komputer, a nutami sample tysięcy utworów muzyki popowej. Są pomieszane tak, by powstała nowa piosenka.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Telewizja
Teatr TV odbił się od dna. Powoli odzyskuje widownię i artystów
Telewizja
Teatr Telewizji: Zgubny pęd za trendami
Telewizja
Polityka czy muzyka: Kombi Łosowskiego i Lombard w TV Republika, Martyniuk w Polsacie, Adams w Dwójce
Telewizja
Nie będzie „Sylwestra Marzeń”. Koniec koszmaru mieszkańców Zakopanego
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”