Prof. Nick Petford, brytyjski geolog, dotarł do strefy wybuchu pięć dni po erupcji, by zbadać, co wywołało kryzys. Widoki zarejestrowane przez kamerę są bajkowe. Białe (gazy i para wodna), beżowe i szare kłęby dymu (magma rozbita na kawałki) na tle śniegu i błękitnego bezchmurnego nieba zainspirowałyby niejednego artystę. Lecz to piękno okazało się źródłem poważnych kłopotów dla całej Europy. Pył wulkaniczny, gdy dostaje się do silnika samolotu, zamienia się w ciekłe szkło blokujące pracę turbiny i może spowodować katastrofę.
Wprawdzie do erupcji wulkanu nie doszło znienacka – Eyjafjallajokull zaczął się budzić pięć miesięcy wcześniej, ale naukowcy nie wiedzieli, że dojdzie do wybuchu w głównym kraterze, a siła wypływającej lawy stopi 200-metrową warstwę lodowca.
Średnia erupcji wulkanów na Islandii wynosi raz na pięć lat. To kraj położony na Grzbiecie Śródatlantyckim, na łańcuchu wulkanów. Ów łańcuch znajduje się między dwiema gigantycznymi płytami tektonicznymi, które wolno się przesuwają, poruszane przez ciepłe prądy biegnące w głąb ziemi. Eyjafjallajokull nie jest jedynym wulkanem, który powoduje kłopoty. Autorzy brytyjskiego filmu pokazują m.in. walkę ludzi z żywiołem w niewielkiej rybackiej wiosce, gdzie wulkan wybuchł niespodziewanie kilkaset metrów od centrum miejscowości, a praca ratowników koncentrowała się na schłodzeniu wypływającego strumienia lawy i skierowaniu go w inną stronę.
13.30 | tvp 2 | WTOREK